Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych

Zamiast usztywniania reguł dysponowania funduszami regionalnymi, należy domagać się większej elastyczności. Umiejętnego podążania za modelami narodowymi, zwłaszcza w tych krajach, gdzie jest to możliwe. Nie można tej walki odpuścić, bo to realna walka o samodzielność obywateli UE w zarządzaniu środkami z własnych podatków.

Aktualizacja: 07.10.2024 06:08 Publikacja: 07.10.2024 04:30

Ursula von der Leyen

Ursula von der Leyen

Foto: REUTERS/Elizabeth Frantz

Propozycja zwijania funduszy regionalnych przez Komisję Europejską to niestety czysty, jak byśmy to w Polsce powiedzieli, „pisizm”. Wynika z braku wiary brukselskich urzędników w sens demokracji, która, jak wiadomo, kształtuje się na poziomie postaw obywatelskich i mechanizmów oddolnych, a dopiero jej zwieńczeniem są instytucje centralne. Funkcjonujące zdrowo tylko w racjonalnym balansie z samorządnością. Mamy to zresztą zapisane w DNA europejskiej demokracji, traktatach i polskiej konstytucji, w postaci zasady pomocniczości.

Czytaj więcej

Regiony boją się centralizacji polityki spójności

Ursula von der Leyen chce zastosować mechanizm centralny

W kwestii funduszy regionalnych Polska historycznie zaproponowała, w dużym rozproszeniu, położenie akcentu na ich pozyskiwanie i dystrybucję, z pozostawieniem organom administracji centralnej funkcji nadzorczej i kontrolnej. To z perspektywy kreowania postaw obywatelskich nad Wisłą (komunizm wytworzył ich poważny deficyt) stanowi wartość nie do przecenienia. Unijna administracja, a w szczególności Ursula von der Leyen myśli – jak słyszymy – inaczej. Na miejsce aktywizacji i witalizacji regionów proponuje mechanizm centralny. Środkami dysponowałby rząd. I on byłby rozliczany z ich wykorzystania. Na dodatek mechanizm ich zagospodarowywania byłyby elastyczny. Kraje byłyby rozliczane i to rozliczanie, oprócz możliwości łatwego przesuwania środków, wiązałoby się zapewne z innymi kryteriami, jak choćby zgodność polityki stolic z oczekiwaniami Brukseli, bodaj i oportunizm.

Tu i ówdzie usłyszymy brawa, oto Komisja szykuje bat na takich pseudoreformatorów, jak Orbán czy Kaczyński

To ryzykowany mechanizm, bo regiony ponosiłyby skutki skonfliktowania centrali z Brukselą, niezależnie od realnych postaw, potrzeb czy orientacji politycznej ich władz. Do czego to może prowadzić, widzieliśmy przy KPO. Lokalne samorządy w tych częściach kraju, gdzie rządziła opozycja, ponosiły dramatyczne skutki konfliktu rządu z Brukselą. Zakładam, że w wielu stolicach, gdzie dominuje inny, bardziej scentralizowany mechanizm, taka polityka znajdzie akceptację. Co więcej, tu i ówdzie usłyszymy brawa, oto Komisja szykuje bat na takich pseudoreformatorów, jak Orbán czy Kaczyński.  

Zadaniem UE nie jest kręcenie bata na Kaczyńskiego czy Orbána

Tyle że kreowanie obywatelskiej i demokratycznej Europy, a taka jest misja Unii, nie polega na kręceniu bata na kogokolwiek, a na reprezentowaniu obywateli w zgodzie z fundamentalnymi wartościami europejskiego projektu, o który nie bez wysiłku i poświeceń zabiegamy. Dlatego zamiast usztywniania reguł dysponowania funduszami regionalnymi, należy domagać się większej elastyczności. Umiejętnego podążania za modelami narodowymi, zwłaszcza w tych krajach, gdzie jest to możliwe. Nie można tej walki odpuścić, bo to realna walka o samodzielność obywateli Unii Europejskiej w zarządzaniu środkami z własnych podatków.

Propozycja zwijania funduszy regionalnych przez Komisję Europejską to niestety czysty, jak byśmy to w Polsce powiedzieli, „pisizm”. Wynika z braku wiary brukselskich urzędników w sens demokracji, która, jak wiadomo, kształtuje się na poziomie postaw obywatelskich i mechanizmów oddolnych, a dopiero jej zwieńczeniem są instytucje centralne. Funkcjonujące zdrowo tylko w racjonalnym balansie z samorządnością. Mamy to zresztą zapisane w DNA europejskiej demokracji, traktatach i polskiej konstytucji, w postaci zasady pomocniczości.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Gen. Kukuła zabiera nas na wojnę, ale nie wiadomo, z kim i gdzie
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jaka będzie „Rzeczpospolita”
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Nastała epoka wojen, pozostało tylko wypatrywać konfliktu między USA a Chinami
Publicystyka
Agnieszka Markiewicz: Mija rok od ataku Hamasu – Izrael nie może przestać reagować, a Zachód musi zacząć działać
Publicystyka
Konwencja Polski 2050. Hołownia przeprasza rozczarowanych i rusza w Polskę