Jarosław Kaczyński nie chce przyśpieszonych wyborów. Wcześniejsza elekcja oznaczałaby przyznanie się do porażki i powtórkę z 2007 roku, gdy po zerwaniu koalicji z Samoobroną i LPR upadł rząd, a PiS na odzyskanie władzy czekało osiem lat.
Przed ugrupowaniem Kaczyńskiego trudny czas. Jeśli ustawy tworzące Polski Ład nie wejdą w życie, będzie to oznaczało klęskę PiS. Ale program nie jest wcale pogrzebany. Mimo że Porozumienie opuściło Zjednoczoną Prawicę, nie znaczy, że posłowie partii Jarosława Gowina nie będą głosować za częścią ustaw. Poza zmianami podatkowymi dla przedsiębiorców PiS może liczyć na głosy gowinowców.
Kaczyński może liczyć też na głosy Lewicy w Sejmie, m.in. jeśli chodzi o podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Lewica deklaruje, że musi poznać szczegóły zapisów projektów ustaw, ale gdyby nie poparła części rozwiązań prosocjalnych, musiałaby zaprzeczyć swojemu programowi.
Inaczej ma się sytuacja z Pawłem Kukizem. Z Kukiz'15 zostało w Sejmie czterech posłów i nie tworzą oni jednorodnego bytu. PiS może np. bezwarunkowo liczyć na głosy Jarosława Sachajki. Stanisław Tyszka głosuje przeciwko ustawom PiS, a Paweł Kukiz uzależnia poparcie od załatwienia swoich postulatów. Muzyk głosowanie nad lex TVN uzgadniał z przedstawicielami rządu i uzależniał je od zmian przy emeryturach dla opiekunów osób niepełnosprawnych. Głosowanie za Polskim Ładem uzależnia też od przyjęcia ustawy antykorupcyjnej we wrześniu.
Konfederacja będzie głosować tak, jak im będzie pasować politycznie. Jeśli będą głosować z PiS, zostaną uznani za cichych koalicjantów. Jeśli wesprą szeroki front opozycyjny, odwrócą się od nich wyborcy, którzy nie chcą widzieć konfederatów idących pod rękę z PO, PSL i Lewicą. Konfederacja raz zagłosuje z PiS, innym razem będzie przeciwko, w zależności co im się kiedy opłaci. Są jeszcze posłowie niezrzeszeni, na czwórkę których PiS raczej będzie mogło liczyć.