Lis o prawicy: sadystyczne bolszewickie owady łajnolubne

Naczelny "Newsweeka" osiąga szczyty hipokryzji, używając przy tym pełnego miłości języka

Publikacja: 17.01.2013 13:15

Lis o prawicy: sadystyczne bolszewickie owady łajnolubne

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch DM Danuta Matloch

Można odnieść wrażenie, że Tomaszowi Lisowi powoli puszczają nerwy - albo po prostu spada z niego maska (odkrywając prawdziwą twarz znaną z legendarnego nagrania). Najpierw w ostrych słowach zrugał ministra Sławomira Nowaka ("to są jakieś jaja!" - napisał o nowym programie ministerstwa transportu) i wezwał internautów do walki z fotoradarami, teraz obiektem jego niepohamowanej wściekłości stała się polska prawica. Powód? Tekst Cezarego Gmyza w nowo powstającym "Tygodniku Lisickiego". Były dziennikarz "Rzeczpospolitej" odkrył bowiem, że matka nowego bohatera III RP, sędziego Igora Tulei, była funkcjonariuszką w SB, w związku z czym wątpliwości budzi jego orzekanie w procesach lustracyjnych.

Ten "nienawistny atak" doprowadził Tomasza Lisa do wściekłości. Bez wahania sięgnął po język miłości w tekście o uroczym tytule "Owady łajnolubne":

1. Nasza prawica ma bolszewicką mentalność. To bolszewicy grzebali ludziom w życiorysach, szukając genetycznie skażonych przodków

2. Nasza prawica lubi gnoić ludzi. Kto nie z nami, ten przeciw nam. Tu nie ma półśrodków, trzeba dowalić, najlepiej tak, żeby bolało. Jak walą w rodzinę, to boli.

3. Nasza prawica ma straszne kompleksy i kompleks niższości.

4. Nasza prawica nie lubi ludzi. Kocha naród, Polskę uwielbia, Panu Bogu się kłania, ale nie lubi ludzi (...)jak można komuś przywalić, to się przywala, tak po prostu, dla zaspokojenia własnego sadystycznego instynktu. (...)

6. Nasza prawica lubi kłamać i zniesławiać. Zarzucają innym organizowanie przemysłu pogardy, ale nikt nie jest w tej branży lepszy niż oni.

- pisze znany z łagodności i nienagannej etyki dziennikarskiej redaktor. Co prawda, zastrzega, że to "pewne uproszczenie", ale uzasadnione. Bo prawica taka jest.

I rzeczywiście można by się nawet oburzyć się atakiem na rodzinę (choć przecież zasadne są chyba wątpliwości, czy sędzia będąc w tej sytuacji powinien orzekać w sprawach lustracyjnych). Ale wtedy przypomina się pewien tekst, opublikowany przez pewien tygodnik pewnego redaktora, dotyczący ojca pewnego opozycyjnego polityka...

A wszystko byłoby nawet zabawne, bo wydawałoby się, że  przecież nikt nie może poważnie traktować tak paskudnego i chamskiego paszkwilu. Problem w tym, że jest traktowany poważnie, autor paszkwilu jest jednym z największych "autorytetów" dzisiejszych mediów.

Można odnieść wrażenie, że Tomaszowi Lisowi powoli puszczają nerwy - albo po prostu spada z niego maska (odkrywając prawdziwą twarz znaną z legendarnego nagrania). Najpierw w ostrych słowach zrugał ministra Sławomira Nowaka ("to są jakieś jaja!" - napisał o nowym programie ministerstwa transportu) i wezwał internautów do walki z fotoradarami, teraz obiektem jego niepohamowanej wściekłości stała się polska prawica. Powód? Tekst Cezarego Gmyza w nowo powstającym "Tygodniku Lisickiego". Były dziennikarz "Rzeczpospolitej" odkrył bowiem, że matka nowego bohatera III RP, sędziego Igora Tulei, była funkcjonariuszką w SB, w związku z czym wątpliwości budzi jego orzekanie w procesach lustracyjnych.

Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent