Niezrzeszony poseł Ludwik Dorn o liczeniu szabel „ziobrystów”

Scena polityczna aż huczy od plotek o sytuacji w PO i PiS. Ale Ludwik Dorn wciąż pozostaje posłem niezrzeszonym

Publikacja: 25.10.2011 11:34

Niezrzeszony poseł Ludwik Dorn o liczeniu szabel „ziobrystów”

Foto: W Sieci Opinii

Przypomnijmy, że do wyborów parlamentarnych poseł Dorn startował z list PiS. Teraz w salonie24.pl ogłosił:


Zdecydowałem się pozostać – przynajmniej na razie – w tej kadencji posłem niezrzeszonym i nie aplikować o członkostwo w klubie PiS (gdybym to zrobił, to pewnie by mnie przyjęli). Powód jest prosty: zysk dla PiS-u z takiej operacji byłby niewielki (różnica między 158 a 159 ślepymi bagnetami jest minimalna), a moje straty – bardzo duże. Choć w VI kadencji byłem posłem niezrzeszonym, to zdołałem sobie wyrobić specyficzną pozycję – kogoś, za kim nie stoi żadna siła polityczna, ale z kim warto rozmawiać i go wysłuchać. Jest oczywiste, że przystępując do klubu PiS pozycję tą bym stracił, a nic nie zyskał w zamian.


Z pozycji niezależnego eksperta Ludwik Dorn z zainteresowaniem przygląda się temu, co dzieje się w PiS.


Z uwagą i zainteresowaniem obserwuję to, co dzieje się w tej partii, bowiem to, co się tam dzieje, może mieć w bliższej lub dalszej przyszłości wpływ na ewentualne ustalenia dotyczące zasad mojej współpracy z PiS-em. Oczywiście, nie zamierzam w toczącym się tam sporze brać bezpośredniego udziału, komentować w środkach masowego przekazu, rozdzielać pochwały i nagany. Jednakże ważna z powodów wyżej wyłuszczonych jest dla mnie odpowiedź na pytanie, czy w ogóle istnieje i jak silna jest skupiona wokół p. europosła Z. Ziobro grupa, która podjęła ryzyko wsparcia jego działań, przede wszystkim publicznego formułowania niezależnie od p. prezesa J. Kaczyńskiego koncepcji dotyczących funkcjonowania i przyszłości PiS.


Ludwik Dorn przewiduje:


Statut PiS i regulamin klubu stanowią, że kandydata na przewodniczącego może zgłosić jedynie prezes partii. Zgodnie z deklaracjami p. prezesa Kaczyńskiego będzie to p. Mariusz Błaszczak. Głosowanie na przewodniczącego klubu jest tajne, ale jego wynik jawny. Dowiemy się, ile szabel liczy ta grupa i czy prawdziwe są informacje przekazywane dziennikarzom przez jej anonimowych członków, że liczy on ok. 50 parlamentarzystów.

Jeśli przeciw kandydaturze posła Błaszczaka opowie się 10% członków klubu, to żadna poważna grupa Ziobry nie istnieje, a jego wywiady to fakt medialny, a nie polityczny. Jeśli będzie to ok. 15-20%, to grupa ziobrystów istnieje, ale wielkiego powodzenia im nie wróżę; do Kongresu PiS nieco ponad dwa lata i p. prezes Kaczyński dysponując statutowymi kompetencjami będzie mógł ją łatwo rozegrać.

Ponadto ok. trzydziestu paru posłów i senatorów to za mało, by członkowie partii w terenie orientowali się na taką grupę podczas wyborów prezesów okręgowych, które mają się odbywać w ciągu najbliższych 2 miesięcy.

Inna będzie sytuacja, jeśli grupa ziobrystów to rzeczywiście ok. 50 parlamentarzystów, czy ponad 1/4 klubu. Wtedy okaże się, że w PiS mamy rzeczywiście do czynienia z dwoma ośrodkami dyspozycji politycznej, które będą musiały ustanowić jakieś relacje między sobą, a elementem ustanawiania tych relacji będą wybory w organizacjach okręgowych. Może być też tak, że tzw. grupa ziobrystów zostanie skłoniona w ten czy inny sposób do rezygnacji z „liczenia szabel” podczas wyborów przewodniczącego klubu. Wtedy nawet ona nie będzie wiedziała, na ile istnieje.


Podoba nam się funkcja niezrzeszonego posła, który z pozycji eksperta obserwuje i komentuje to, co dzieje się w partiach politycznych. Ba, mamy przecież niezależnych senatorów Marka Borowskiego, Włodzimierza Cimoszewicza (popieranych przez SLD i PO) oraz eksperta od separatystów z RAŚ - Kazimierza Kutza. Trzeba przyznać, że warto w iść dalej z tym pomysłem. Marzy nam się, żeby 460 posłów i 100 senatorów było niezrzeszonymi. To mogłoby pchnąć polską demokrację na nowe tory.

Przypomnijmy, że do wyborów parlamentarnych poseł Dorn startował z list PiS. Teraz w salonie24.pl ogłosił:

Zdecydowałem się pozostać – przynajmniej na razie – w tej kadencji posłem niezrzeszonym i nie aplikować o członkostwo w klubie PiS (gdybym to zrobił, to pewnie by mnie przyjęli). Powód jest prosty: zysk dla PiS-u z takiej operacji byłby niewielki (różnica między 158 a 159 ślepymi bagnetami jest minimalna), a moje straty – bardzo duże. Choć w VI kadencji byłem posłem niezrzeszonym, to zdołałem sobie wyrobić specyficzną pozycję – kogoś, za kim nie stoi żadna siła polityczna, ale z kim warto rozmawiać i go wysłuchać. Jest oczywiste, że przystępując do klubu PiS pozycję tą bym stracił, a nic nie zyskał w zamian.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent