Andrzej Zybertowicz: Mamy naród bez państwa i państwo bez narodu

Mamy w Polsce maszynerię państwową bez kontrolera. Nie ma tu silnego aktora, który mógłby od państwa wymagać i rozliczać. A naród może się zbuntować, gdy zabraknie igrzysk – twierdzi socjolog Andrzej Zybertowicz

Publikacja: 13.02.2012 12:09

Andrzej Zybertowicz: Mamy naród bez państwa i państwo bez narodu

Foto: W Sieci Opinii

Co myśli o stanie państwa?

Cały czas istnieje ten sam mechanizm, który da się opisać za pomocą jednego zdania. Mamy państwo bez narodu i naród bez państwa. Po serii katastrof cywilizacyjnych i szoku kulturowym III RP, naród jest tak zdezorganizowany, że jest zbyt słabym partnerem dla elity państwowej, by móc ją kontrolować.

Mamy więc maszynerię państwową, która nie posiada kontrolera. Nie ma w Polsce silnego aktora, który mógłby od państwa czegoś wymagać i je rozliczać. Z drugiej strony naród jest na tyle pogubiony, zatomizowany i skłócony, że nie potrafi w trybie działań obywatelskich przejąć kontroli nad państwem i go zreformować.

Zdaniem Zybertowicza, nie oznacza to jednak, że władzy wolno wszystko:

Naród może się oczywiście zbuntować. Jednak sytuacja podwójnej próżni strukturalnej: państwo bez narodu i naród bez państwa, rozgrywająca się w obecnym kontekście cywilizacyjnym i geopolitycznym ten bunt utrudnia. Cywilizacyjny kontekst jest taki, że gospodarka się rozwija i polskie społeczeństwo, a przynajmniej znaczna jego część, osiągnęła poziom życia, jakiego nigdy wcześniej nie miała. To powoduje wysoką tolerancję dla patologii w polityce. Stąd możliwość ewentualnego buntu jest dość ograniczona.

Co się stanie, gdy władza pozwoli sobie na zbyt wiele?

Władza musi zawsze działać w polu pewnej równowagi. Gdy przekroczy próg wytrzymałości, wtedy może się spodziewać reakcji. Jednak dzisiejsza władza bardzo dokładnie przyswoiła sobie naukę starożytnych Rzymian, żeby poza chlebem zapewnić ludziom igrzyska.

Bardzo ważnym „igrzyskiem” czyli źródłem  społecznego zadowolenia, poza licznymi „Tańcami z Gwiazdami”, showami, Kubami Wojewódzkimi i Szymonami Majewskimi jest darmocha internetowa, która powoduje, że ludzie angażują się w klikanie, np. ściągając filmiki i muzykę. To wielu osobom daje poczucie podmiotowości, aktywności i ludzie nie mają już potrzeby aktywności w realu. Złudna podmiotowość w internecie, to igrzyska, które wytłumiają i hamują potencjał obywatelskiego niezadowolenia.

Zybertowicz podkreśla, że rząd nie od razu zrozumiał, że podpisanie ACTA może tę „darmochę internetową” ograniczyć:

Teraz rząd już się połapał, wyciągnął wnioski i nawet, jeśli elementy ACTA wejdą w życie, to ludziom zostanie zaoferowana inna „darmocha”, tak by spędzając czas online mieli to potrzebne poczucie podmiotowości. Bunt wygaśnie, kiedy ci ludzie dostaną nowe zabawki. Myślę też, że ci, którzy są głównymi graczami w internecie światowym, zrozumieją, że ich rynek stał się współczesnym odpowiednikiem rzymskich igrzysk i nawet jeśli jedne oferty z internetu znikną, w ich miejsce pojawią się nowe, równie atrakcyjne, które dadzą złudzenie swobody.

Wygląda więc na to, że na razie igrzyska nie są zagrożone. Pytanie, co będzie, kiedy zabraknie chleba...

Co myśli o stanie państwa?

Cały czas istnieje ten sam mechanizm, który da się opisać za pomocą jednego zdania. Mamy państwo bez narodu i naród bez państwa. Po serii katastrof cywilizacyjnych i szoku kulturowym III RP, naród jest tak zdezorganizowany, że jest zbyt słabym partnerem dla elity państwowej, by móc ją kontrolować.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem