Wojciech Maziarski: Kiedy umiera liberalne, demokratyczne państwo prawa?

„Prawdziwe życie to Dziki Zachód i wolna amerykanka, w której każdy musi bronić się sam. No, chyba że trafi się jakiś skuteczny szeryf. Kaczyński, Ziobro, Orban czy inny Putin” – pisze komentator „Gazety Wyborczej”

Publikacja: 27.04.2012 11:27

Wojciech Maziarski: Kiedy umiera liberalne, demokratyczne państwo prawa?

Foto: W Sieci Opinii

Zdaniem Wojciecha Maziarskiego, państwo umiera wtedy, gdy załamuje się wiara obywateli, że mogą na nie liczyć:

Gdy tracą pewność, że w razie czego obroni ich ono przed ludźmi postępującymi nieetycznie. Gdy dochodzą do wniosku, że zwolennicy liberalnej wolności to mięczaki i pięknoduchy, które nie mają pojęcia o prawdziwym życiu. A przecież prawdziwe życie to Dziki Zachód i wolna amerykanka, w której każdy musi bronić się sam. No, chyba że trafi się jakiś skuteczny szeryf. Kaczyński, Ziobro, Orban czy inny Putin.

W swoim wywodzie komentator przywołuje wydarzenia… z kronik kryminalnych Gdańska i Warszawy:

W Gdańsku amstaf zagryzł sarnę, która zabłąkała się do miejskiego parku. Właściciel bezczynnie się temu przyglądał. Wtedy ludzie wezwali policję i wskazali mieszkanie, do którego poszedł człowiek z psem. „Policjanci udali się pod wskazany adres, ale nikt im nie otworzył” – skarżyła się

rzeczniczka gdańskiej policji.

Natomiast w

Warszawie

grupa dresiarzy na oczach kilkudziesięciu osób rozbiła butelkę na głowie śpiącego, nietrzeźwego pasażera nocnego autobusu i próbowała zapalniczką podpalić mu spodnie. Potem bandyci spokojnie wysiedli. Obrażenia nie były poważne, więc

policja

poinformowała poszkodowanego, że może złożyć wniosek o ściganie z oskarżenia prywatnego. I już.

By dojść do puenty, Maziarski dorzuca także fragment wywiadu z Redbadem Klijnstrą, polskim aktorem holenderskiego pochodzenia, który w rozmowie z dziennikarką „GW” tłumaczył, dlaczego głosował na Lecha Kaczyńskiego. Klijnstra mówił m.in.:

On mi się bardzo podobał jako prezydent Warszawy. Mieszkałem na Wilczej, w centrum miasta. Chociaż jest tam komisariat policji, było naprawdę niebezpiecznie - kradzieże, włamania, wódka. Kaczyński się tym zajął. Przypominał mi trochę Giulianiego z Nowego Jorku z jego »zero tolerancji «. Zniknęła żulerka, mogłem

rower

zostawiać na ulicy”.

Maziarski komentuje:

Gdy czytam kwietniową kronikę kryminalną z Gdańska i Warszawy, nabieram podejrzeń, że chyba znów trzeba będzie zacząć chować rower do piwnicy. I przygotować się na kolejną kadencję pod rządami

PiS

-u.

Komentator „GW” zapomniał dodać, że nie tylko prawdziwe życie to „Dziki Zachód i wolna amerykanka”. Określenia te można dopasować także do publicystyki i wcześniejszych felietonów Maziarskiego.

Zdaniem Wojciecha Maziarskiego, państwo umiera wtedy, gdy załamuje się wiara obywateli, że mogą na nie liczyć:

Gdy tracą pewność, że w razie czego obroni ich ono przed ludźmi postępującymi nieetycznie. Gdy dochodzą do wniosku, że zwolennicy liberalnej wolności to mięczaki i pięknoduchy, które nie mają pojęcia o prawdziwym życiu. A przecież prawdziwe życie to Dziki Zachód i wolna amerykanka, w której każdy musi bronić się sam. No, chyba że trafi się jakiś skuteczny szeryf. Kaczyński, Ziobro, Orban czy inny Putin.

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem