W belgijskiej Wenecji północy wziął czynny udział w sesji „Jak kierować wielką gazetą w niepewnych czasach”. Wrócił do Warszawy przekonany, że „jedno wydaje się dziś już pewne, że niezależnie od koniunktur gospodarczych, największym problemem światowych gazet - obok sprostania wyzwaniom ze strony telewizji - jest kwestia żmii, którą wyhodowaliśmy na własnym łonie. Jest nią mianowicie tzw. on-line, czyli internetowe wydania wielkich dzienników. Na całym świecie spada ich sprzedaż i czytelnictwo, a jednocześnie lawinowo rośnie liczba wejść na strony internetowe.
Proszę tylko porównać - dziś miesięczna sprzedaż „Rzeczpospolitej” wynosi ok. 5 milionów egzemplarzy, podczas gdy w tym samym czasie rejestrujemy ponad 10 milionów internetowych gości. Niestety, nijak nie jest to ujmowane we wskaźnikach czytelnictwa i nie przynosi nam żadnych materialnych profitów”.
W dziesięć lat później nakłady wydań papierowych dzienników systematycznie zmniejszały się (także „Rzeczpospolitej”), przy ciągłym wzroście czytelnictwa e-gazet. Dochodowych e-gazet.