O pierwszym, królu Afganistanu, Amanullahu, opowiadał mu jego ojciec. W połowie lat dwudziestych XX wieku jechał przez Warszawę w landzie zaprzężonym w czwórkę siwków, w otoczeniu ułanów. Rumuńskiego następcę tronu, księcia Michała, oglądał będąc chłopcem w harcerskim mundurku, w maju 1937 roku. Binokle Himmlera mignęły mu w czarnym aucie na rogu Nowego Światu. Z przejazdu Hitlera zapamiętał dwóch oficerów SD z pistoletami maszynowymi leżących na tylnym siedzeniu mercedesa. Po wojnie „na Mołotowa natknąłem się przed ambasadą radziecką - oficer NKWD przytrzymał mnie na muszce, dopóki towarzysz nie zniknął w bramie.” Wizytom Chruszczowa (1959), Breżniewa (1975) i Gorbaczowa (1988) towarzyszyły tłumy ludzi i wymiany pocałunków w usta z „języczkiem, w czym celował Breżniew”. Podczas wizyt prezydentów amerykańskich po 1990 roku „wzruszenie - powiew wolności. Dlaczego więc teraz zamknięto miasto? Wyglądało jak wymarłe. Ani bukiecika kwiatów, ani owacji, ani żadnego kontaktu.” Poza informacją, że prezydent Obama jadł krem z dyni oraz pralinę czekoladową z sorbetem. „Zabrakło tylko pani Obamowej i pana Wałęsy”.