Robert Mazurek: Danucie Holeckiej i Jackowi Kurskiemu do sztambucha

Mówią, że szlachetna sztuka epistolografii kryzys przeżywa, a tu proszę, jaki rozkwit mnie dopadł. Co prawda najpierw dopadł mnie chochlik, który w zeszłym tygodniu wysadził w powietrze dwa ostatnie akapity mojego felietonu, listem otwartym zatytułowanego. Poszukiwania chochlika powiodły się i został skazany na tydzień oglądania „Wiadomości". Ciurkiem. Hm, trochę podpada to pod konwencję o zakazie tortur, ale co tam. A felieton w całości jest w internecie.

Aktualizacja: 21.07.2019 07:07 Publikacja: 20.07.2019 00:01

Robert Mazurek: Danucie Holeckiej i Jackowi Kurskiemu do sztambucha

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Wzburzył on cały zastęp wiernych fanów Danuty Holeckiej. Najbardziej przy tym wzruszył mnie jej szef Jarosław Olechowski, który jako niepiśmienny w wątłe swe paluszki ujął kłonicę i zaczął nią wywijać. Dziecko, tylko sobie krzywdy nie zrób!

Wyrazy szczerego podziękowania należą się moim kolegom z wpolityce.pl, którzy nie dość, że autobusami do internetu czytelników zwieźli i publicity zrobili, to nazwiska nie pomylili i zdjęcie sprzed dwudziestu kilogramów dali, kochane chłopaki!

No, ale przede wszystkim głos zabrała ona. Nie wierzę przy tym w plotki, że pod pseudonimem „Danuta Holecka" wystąpił któryś z braci Kurskich – moim zdaniem oni się miejscami zamieniają, robiąc sobie z nas wszystkich jaja – choć coś może być na rzeczy. No bo czy Holecka strzelałaby sobie w kolano tak widowiskowo? Pisze wszak „Nie rozumiem, dlaczego rozbicie przez »Wiadomości« TVP informacyjnego kartelu, który w III RP decydował o przekazach dnia, wywołuje w Tobie aż taką frustrację. Pierwszy raz od lat Polacy mają szansę zobaczyć rzeczywistość, która nie jest autoryzowana na Czerskiej".

Dlaczego to strzał w kolano? Już tłumaczę. Danuto Droga (Jacku Kochany), dopytujesz, gdzie byłem przez te lata platformerskich zaborów? „Uważam Rze", „wSieci", wpolityce.pl – mówią Ci coś te tytuły? To w nich pisałem, co myślę o „kartelu informacyjnym", tam wykpiwałem obowiązujące w III RP przekazy dnia, w „Rzeczpospolitej" wywiady robiłem.

A Ty? Zaraz, zaraz, czy Ty aby przez ostatnie ćwierć wieku, całe swe zawodowe życie, nie pracowałaś w pocie czoła w tymże „kartelu informacyjnym"? Tym samym, który teraz tak pieczołowicie burzysz? Nie byłaś aby prezenterką wrażych „Wiadomości", nie prowadziłaś programów w Komorowski Info, a pardon, formalnie to było TVP Info? To nie Ty wciskałaś Polakom ów „autoryzowany na Czerskiej" przekaz? Jeśli nie Ty, to był to ktoś łudząco podobny.

„Robercie, ile listów otwartych napisałeś do mediów i dziennikarzy, którzy przez lata byli twarzami przemysłu pogardy?" Fakt, do Ciebie nie pisałem, przepraszam, jeśli czujesz się pominięta. Ale spytaj Tomasza Lisa czy Jakuba Sobieniowskiego, odpowiedzą, ileż felietonów im poświęciłem. Bo przecież wiesz, że ten „List otwarty" to po prostu tytuł mojego felietonu, prawda?

Od lat zarabiam na życie, pisząc do gazet, a one z jakiegoś powodu to publikują. Także „Rzeczpospolita", z którą mam – jak pisałem przy okazji powrotu do niej – swe rachunki krzywd. Ale wyobraź sobie, że nikt nigdy nie kazał mi niczego pisać. Nie wierzysz? Spytaj Karnowskich, bo Chrabota, wiadomo, krasnoarmiejec, słoninę w redakcji żre i bimbrem popija, na bałałajce grając, ruskie pieśni podśpiewuje, trofiejne zegarki po trzy na każdej ręce nosząc.

Wiesz, co jest w tym wszystkim przykre? Nie nasze przekomarzanki przecież, ja ciebie autentycznie lubię. Przykre jest to, że nikt z was, Ty również, nie podejmie polemiki. Bo – odrzucając złośliwości – stawiam Ci zarzut poważny: robisz z mediów publicznych miejsce partyjnej propagandy. Nie Ty pierwsza? I co z tego? Mam bić brawo, że nie wy pierwsi na to wpadliście? Zamiast spierać się o dziennikarskie standardy i model mediów publicznych, piszesz, że zaczynam „mówić tym samym głosem, co Agnieszka Kublik i Tomasz Lis". Doprawdy, marzę o tym, by do piersi przytulił mnie Lis, ale on tuli właśnie Zarembę, by za uszkiem połaskotała Kublik, ale ta pieści właśnie Wildsteina.

Danuto, wpychasz mnie w objęcia salonu. Jakiegoż znowu salonu? Dajcie wy sobie z nim spokój, nie ma już żadnego salonu, są żałosne niedobitki. Przyjaciele, zostawcie te swoje kompleksy, wygraliście. Może nie na zawsze, ale wygraliście. Zastanówcie się raczej, co z tym zwycięstwem zrobicie. A prawda, już odpowiedzieliście. No cóż, nie pierwsza to rewolucja robiona tylko po to, by Napoleon zajął miejsce Pana Jonesa.

Zeszłotygodniowy felieton Roberta Mazurka, który przez błąd redakcji – za który Czytelników uprzejmie przepraszamy – ukazał się w tym miejscu w krótszej wersji, w całości i bezpłatnie do przeczytania pod adresem: www.rp.pl/mazurekdoholeckiej

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Wzburzył on cały zastęp wiernych fanów Danuty Holeckiej. Najbardziej przy tym wzruszył mnie jej szef Jarosław Olechowski, który jako niepiśmienny w wątłe swe paluszki ujął kłonicę i zaczął nią wywijać. Dziecko, tylko sobie krzywdy nie zrób!

Wyrazy szczerego podziękowania należą się moim kolegom z wpolityce.pl, którzy nie dość, że autobusami do internetu czytelników zwieźli i publicity zrobili, to nazwiska nie pomylili i zdjęcie sprzed dwudziestu kilogramów dali, kochane chłopaki!

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Ucieczka Romanowskiego to początek problemów PiS
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Magdeburg. Nowy rozdział historii terroru
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Andrzej Duda pasuje do MKOl
Publicystyka
Kryzys polityczny wokół ministra Wieczorka zatacza coraz szersze kręgi
Materiał Promocyjny
W domu i poza domem szybki internet i telewizja z Play
Publicystyka
Jan Zielonka: Co przyniesie następny rok?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku