Zrobimy z nich mydło - fragment powieści Paula Bowlesa

Zaczął mamrotać pod nosem długą modlitwę do Allaha, w której prosił o dopilnowanie, by każdy Francuz, zanim trafi do piekła, co było tak czy siak przesądzone, cierpiał z rąk muzułmanów najdotkliwsze męki, jakie kiedykolwiek wymyślił człowiek – fragment książki „Dom pająka", która ukazuje się właśnie nakładem wydawnictwa Świat Książki.

Aktualizacja: 22.02.2015 09:45 Publikacja: 22.02.2015 00:01

Patrol żołnierzy francuskich na marokańskiej ulicy. Za rok, w 1956, Francuzi opuszczą Maroko

Patrol żołnierzy francuskich na marokańskiej ulicy. Za rok, w 1956, Francuzi opuszczą Maroko

Foto: Getty Images

Szedł ulicą, spoglądając w błoto, które przeciekało mu między palcami stóp przy każdym kroku; na zadaszonych odcinkach droga była sucha i pokryta grubą warstwą kurzu. Nad porzuconymi gdzieniegdzie stertami rybich głów i oślego gnoju unosiły się niezliczone muchy; wzbijały się w powietrze czarnymi rojami i szybko siadały z powrotem. Na co komu baraka i bycie innym niż wszyscy, myślał, jeśli nie można nic zrobić dla swojego ludu? Wydarzy się coś strasznego, wiedział to, ale ta wiedza w niczym nie pomagała. Napięcie, które utrzymywało się od tak dawna, musiało się skończyć wybuchem, krew była gotowa się przelać i zrosić ziemię. I nikt nie chciał temu zapobiec; przeciwnie, ludzie nie mogli się tego doczekać, nawet jeśli miała to być ich własna krew.

Wszystkie sklepy zabito deskami i zaryglowano. Wąskie uliczki wydawały się przez tę pustkę bardziej rozgrzane. Od czasu do czasu ktoś przechodził; w ciszy słychać było szelest jego ubrań. Zupełnie jak późną nocą, pomyślał Amar. Zatrzymał się nagle. Długa, pusta perspektywa suku Al-Attarin, wypełnionego jasnym światłem słonecznym pociętym przez okratowanie w górze na tysiące kwadracików, wyglądała jak dno wyschniętej rzeki ciągnącej się po zakurzony horyzont. W powietrzu jak zawsze wisiał intensywny zapach przypraw, ale kwadraciki światła, które powinny się ślizgać po setkach dżellab i ha'ików przechadzających się pod okratowaniem ludzi, leżały płasko na ziemi jak nieruchome regularne wzory.

Z ulicy prawników po lewej dobiegał przeciągły mechaniczny jęk żebraka. Amar słyszał głos powtarzający wciąż i wciąż te same słowa w dokładnie taki sam sposób.

– Biedak – powiedział do siebie. – Będzie dziś głodował.

Pozostało jeszcze 89% artykułu

Tylko 99 zł za rok czytania.

Tylko teraz! RP.PL i NEXTO.PL razem w pakiecie!
Co zyskasz kupując subskrypcję? - możliwość zakupu tysięcy ebooków i audiobooków w super cenach (-40% i więcej!)
- dostęp do treści RP.PL oraz magazynu PLUS MINUS.
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem