Marcin Makowski myli się w swoim tekście („Rz", 19.06.2015), twierdząc, że Marta Konarzewska została z Parady Równości 2015 „wyprowadzona". Do Marty Konarzewskiej podeszła wolontariuszka z Wolontariatu Równości i – po konsultacji esemesowej z koordynatorką Wolontariatu Równości – poprosiła o założenie czegoś na siebie. Nie znała Marty, nie znała jej działań performatywnych i nie wiedziała, jak należy odczytać jej zachowanie. Wolontariuszka zareagowała więc prawidłowo – chcąc sprawić, by wszystkie osoby na Paradzie Równości czuły się w porządku i nie przeszkadzały sobie nawzajem. Marta nie wyszła z Parady Równości (wbrew informacjom, jakie do nas na początku dotarły), tylko kontynuowała udział i szła z nami aż do samego końca.