Donosicielstwo ma w Polsce na tyle złe konotacje, że przykleja się do nazwanego tak człowieka jak obelga i zwalnia innych z konieczności szukania źródeł samego donosu. Winny jest przecież nie ten, na którego ktoś skarży, tylko sam skarżący. Bo..., jakim prawem!
Z jakiegoś powodu daliśmy sobie większe przyzwolenie na łamanie prawa, niż na informowanie o jego łamaniu, czyli na donosicielstwo. Zaczyna się od małego. Ściąganie w szkole to norma, ale już powiedzenie o tym nauczycielce to najczystsze donosicielstwo, a miano skarżypyty będzie się ciągnęło do końca szkolnych dni. Niepłacenie podatków to nawet chluba, przecież udało się naciągnąć ten pazerny fiskus. To sąsiadka, która poinformowała Urząd Skarbowy, że jeździmy nowym samochodem jest tą złą. Szpicel jak nic. Ciągle wielu nie mieści się w głowie, że dziewczyna gwałcona przez swojego ojca poszła w końcu na policję. To takich spraw nie załatwia się samemu w swojej rodzinie? Tak jak w sprawą wewnętrzną kościoła powinny w opini wielu księży zostać wszystkie przypadki pedofilii.