Telewizja Polska ten mecz pokazała, co było niespodzianką, ale już nie szokiem, bo tenis w PRL za Gierka stał się poważanym sportem. Pasował do małego fiata, Pewexu, wreszcie niewstydliwej ochoty na bogacenie się. Władze przekonywały, że budują dziesiątą przemysłową potęgę świata i Fibak znakomicie wstrzelił się w ten czas. Miał szczęście, w epoce siermiężnego Gomułki skończyłby zapewne jak Władysław Skonecki, najwybitniejszy po wojnie gracz przed nim. Musiałby wyjechać, a w ojczyźnie znaczyłby mniej niż brązowy medalista mistrzostw Europy w podnoszeniu ciężarów, pochodzący z robotniczego klubu, a jeszcze lepiej z robotniczej rodziny.