Nie jesteśmy pewnie pierwszym narodem, który ma problem z opowieścią o narodowej hekatombie. Zwłaszcza jeśli do niej doszło w czasach tak nieodległych, jak ostatnia wielka wojna. Nie rozumiem do końca, na czym to polega. Czyżby świętość Powstania Warszawskiego była tak wielka, że nam krępuje języki? A może fakt, że wciąż żyją jego uczestnicy, faktyczni strażnicy historii – i nie chcemy ich krzywdzić? Banalizować ich pamięć ubogą – z natury – narracją?
Poczucie ciężaru Powstania Warszawskiego. Jak sprawić, by stało się lekcją dla świata?
Z jednej strony mamy poczucie ciężaru powstania. Wciąż w nas jest, nie odstępuje ani na chwilę. Towarzyszy nam na warszawskich ulicach, wybrzmiewa w dźwięku syren, w płytach pamięci, które mijamy, we wspomnieniach najbliższych. Z drugiej, nie potrafimy ciężaru tego doświadczenia przetworzyć w dobrze podaną lekcję dla świata; w tym dla nas samych. Charakterystyczne, że dwie najważniejsze opowieści o Powstaniu Warszawskim – film Andrzeja Wajdy „Kanał” i „Kolumbowie” – powstały dawno temu, w innym ustroju. I ledwie chwilę po wydarzeniach, o których opowiadały. Były zatem reporterską fotografią, a nie narodowym eposem o największej od wieku polskiej klęsce.
Czytaj więcej
Na przełomie lipca i sierpnia złożymy hołd obrońcom stolicy. Z okazji 80 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zorganizowane zostaną uroczystości i koncerty.
Czemu dziś nikt nie potrafi się z tym zmierzyć? Czemu owe letnie miesiące roku 1944 ustępują w zbiorowej pamięci świata powstaniu w warszawskim getcie? Łatwo odpowiedzieć, że to drugie wpisuje się w wielki temat Holokaustu, podczas gdy bunt Warszawy jest i pozostanie arcypolski. To prawda, acz niewiele tłumacząca; bo przecież wielkie epopeje powstają dzięki twórcom i wczytanym w nich narodom, nawet najmniejszym, na co wystarczających dowodów dostarcza cała światowa literatura i filmografia.
Trudne tematy narodowych przełomów. Kto się z nimi zmierzy?
Czyżbyśmy się nie doczekali twórców, którzy potrafiliby zmierzyć się na nowo z tym tematem, a właściwie polskimi tematami drugiej połowy poprzedniego stulecia, bo rzecz dotyczy też przełomu, który dała światu Solidarność? A może ciężar tych spraw po prostu paraliżuje; uciekamy przed ich wagą, idziemy na łatwiznę, chwytamy się tematów prostszych.