Przez ostatnie lata, kiedy na czele PO stał Grzegorz Schetyna, największa partia opozycyjna zmagała się z dwoma problemami. Brakiem charyzmy lidera i złą organizacją tłamszonej wewnętrznie partii. Wcześniej była rządzona przez chwilę przez Ewę Kopacz, której Donald Tusk zostawił partię zmęczoną latami rządów. Sam Tusk kierował Platformą najdłużej i z nim wciąż jest ona kojarzona, mimo że od lat jest tylko honorowym przewodniczącym. Teraz nastał czas Borysa Budki. Od byłego ministra sprawiedliwości zależeć będzie, czy obudzi członków partii, którzy wciąż zachowują się niczym tłuste koty, którym władza się należy, czy będzie grabarzem ugrupowania. Dzisiaj PO jest wciąż za słaba, żeby rządzić, i zbyt silna, żeby upaść. Czy będzie nowy impuls?