Burmistrz, dyrektor w miejskiej spółce, prawnik starostwa – to oni stoją za wyborczym sukcesem Pawła Kukiza i to oni mają mu zbudować ruch obywatelski, który stanie jesienią do wyborów parlamentarnych. – To ludzie Polski B – mówi Patryk Wild, człowiek, który wymyślił Kukiza polityka i namówił go, by zaangażował się w działalność publiczną.
„Dziękuję Wam! Jesteście Wielcy i Wspaniali! Sam jestem nikim" – napisał w poniedziałek Kukiz na stronie internetowej do kilkudziesięciu tysięcy wolontariuszy z Polski i ośmioosobowego sztabu wyborczego. Dwa miesiące temu sztab liczył dwie osoby, miał jeden telefon zainstalowany w trzymetrowym pokoiku w Lubinie oraz zero środków na koncie. – Do wczoraj byliśmy uważani za antysystemowych oszołomów – mówi z nieukrywaną satysfakcją Wild, 41-latek, z zawodu architekt, były wójt Stoszowic na Dolnym Śląsku.
Już po tygodniu pracy sztab miał do pomocy kilka tysięcy wolontariuszy, a po kolejnych dziesięciu tygodniach – ponad pół miliona złotych na koncie. – Wpłaty były od kilku złotych do nawet 20 tys. – mówi Wild.
Dziesięć lat temu działał w polityce w barwach PO, był nawet członkiem zarządu województwa. Z partii odszedł w 2008 r. i założył lokalne stowarzyszenie polityczne Dolny Śląsk XXI, by potem na chwilę związać się z komitetem wyborczym prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Jednak kiedy ten zaczął romansować z PO, Wild zerwał współpracę i dziś jest niezależnym radnym wojewódzkim. Podobnie jak Kukiz startował w wyborach do sejmiku z listy komitetu Bezpartyjni Samorządowcy.
To właśnie Wild namówił Kukiza, by kandydował do sejmiku, a potem (kiedy w wyborach lokalnych ten zgarnął 10 proc. głosów), by stanął do walki o prezydenturę. – Nie jest moim kolegą, ale jego poglądy były mi bardzo bliskie. Charyzmatyczny, znany, odważny – wyczuwałem, że jest w nim potencjał, by przemeblować scenę polityczną. Że powinien to, co mówi, przekuć w czyn – wspomina Wild.