Już 14. niedzielę z rzędu tłumy w białoruskiej stolicy domagały się odejścia rządzącego od 1994 roku Aleksandra Łukaszenki. Po raz kolejny do akcji wkroczył OMON i obrońcy praw człowieka nie nadążali liczyć pobitych oraz aresztowanych. W momencie pisania tego tekstu w mińskich komisariatach znajdowało się ponad 520 uczestników protestu. Prawdopodobnie już w poniedziałek trafią do kilku różnych aresztów i dołączą do setek innych przeciwników reżimu, którzy za kraty trafili podczas poprzednich demonstracji. Część z nich po kilkunastu (albo kilkudziesięciu) dniach wyjdzie na wolność, ale część pewnie usłyszy zarzuty kryminalne. I tak to trwa od 9 sierpnia, gdy urzędujący przywódca „wygrał" wybory z ponad 80-proc. poparciem.