Kompletne zaskoczenie. Tylko tak można określić reakcję Viktora Orbána na niezwykle krytyczne wobec niego wystąpienie Ursuli von der Leyen w Parlamencie Europejskim.
Orbán o priorytetach prezydencji
Premier Węgier przyjechał do Strasburga, żeby zwyczajowo, choć z pewnym opóźnieniem, mówić o priorytetach prezydencji w UE, którą Węgry objęły 1 lipca. Trzeba przyznać, że bardzo się starał.
Czytaj więcej
Na półtora roku przed wyborami parlamentarnymi na Węgrzech opozycyjne ugrupowanie Tisza Pétera Magyara ma już niewiele mniejsze poparcie niż Fidesz Viktora Orbána.
Mówił co prawda, że Europa jest w stanie agonii, ale ostrożnie posiłkując się Mario Draghim, byłem prezesem Europejskiego Banku Centralnego, który przygotował dla Komisji Europejskiej raport o tym, jak wzmocnić konkurencyjność gospodarki unijnej. Mówił, że UE może umrzeć, ale też zgrabnie zasłaniając się ostatnim wystąpieniem prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Zatem roztaczając katastroficzne wizje wskazywał palcem na polityków, którym nikt nie odmawia europejskich przekonań. Mówił o trzech priorytetach węgierskiej prezydencji.
Po pierwsze, konkurencyjność gospodarki. To nie budzi kontrowersji. Dla nowej Komisji Europejskiej, którą przez kolejne pięć lat znów będzie kierowała Ursula von der Leyen, to także najważniejszy temat. To dlatego von der Leyen zamówiła raport u byłego szefa EBC. O ile jednak dla Niemki i większości państw UE, Zielony Ład pozostaje filarem rozwoju gospodarczego, to zdaniem Orbána ta kwestia jest co najmniej problematyczna. Według niego transformacja klimatyczna ani nie tworzy miejsc pracy, ani nie zwiększa produktywności gospodarki unijnej.