Prof. Jarosław Flis o sondażu partyjnym „Rz”: Ten układ ma logikę, wszyscy muszą się starać

Zmiana większości rządzącej w Polsce jest możliwa i wymaga kilku procent zmiany poparcia – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. Jarosław Flis. - Nie jest potrzebna do tego żadna rewolucja, wielkie tsunami – dodaje.

Publikacja: 04.09.2024 16:23

Premier Donald Tusk w rządowych ławach

Premier Donald Tusk w rządowych ławach

Foto: PAP, Leszek Szymański

Mamy najnowszy sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. Na czele Koalicja Obywatelska z poparciem 33,5 proc. głosów, drugie miejsce, depcząc jej po piętach zajmuje PiS, z poparciem 31,9 proc. głosów. I choć prowadzi KO, to chyba więcej powodów do zadowolenia ma PiS, bo mimo upływu roku od utraty władzy nie doszło do załamania się poparcia dla tej partii, czego spodziewali się niektórzy. A PiS, jak Chińczycy w „Weselu”, trzyma się mocno.

Prof. Jarosław Flis: Jeżeli ktoś miał nieadekwatne oczekiwania to rzeczywiście jest teraz zawiedziony, natomiast wiemy, że nie jest tak, iż po przegranych wyborach partie od razu spadają w jakiś polityczny niebyt, jakby życzyli sobie tego ich przeciwnicy. Widzieliśmy to po 2015 roku, po 2019. Główne partie są dobrze okopane w swoich bazach społecznych – tak samo jest z PiS-em. Natomiast PiS jest bez wątpienia słabszy, niż był przed rokiem – co do tego nie ma wątpliwości. Średnia sondaży zjechała z 38 do 30 proc. To jest oczywiście jakaś pozycja do tego, by kiedyś się odbić, ale żeby się odbić nie wystarczy tylko czekać, trzeba mieć jeszcze jakiś pomysł.

Dla PiS-u istotnym elementem, z jednej strony nadzieją, z drugiej zagrożeniem, jest to, że te proporcje pomiędzy PiS-em a Konfederacją się wyraźnie pogorszyły. W 2019 roku, gdy Konfederacja weszła do parlamentu, to jednak PiS miał siedmiokrotnie większe poparcie, a teraz w sondażach ma może trzy, a czasami dwa razy większe. To jest już zupełnie inny układ sił. Jest to zagrożenie z innej strony niż to, do czego przywykli politycy PiS. To jest zawsze pytanie jak się ustawiać w takiej rywalizacji.

Czytaj więcej

Nowy sondaż: KO utrzymuje przewagę nad PiS, Trzecia Droga wraca na podium

Na razie wygląda na to, że jest trzech na dwóch – i ci dwaj mniejsi koalicjanci KO są dwa razy silniejsi od Konfederacji. Choć bywają sondaże, w których są słabsi. To ich proporcje przesądzają o tym, jakie szanse mają na sprawowanie urzędu premiera Platforma i PiS. Tę układankę mamy już oswojoną, funkcjonuje od kilku lat. I niezależnie od tego ilu jest kibiców, którzy chcieliby to wszystko wywrócić, którzy chcieliby zobaczyć koniec którejś z partii, tsunami polityczne – tak naprawdę mało na to wskazuje. Dwie największe partie są w całkiem stabilnej równowadze z pozostałymi. Proporcje ich sił wcale się skokowo nie zmieniają. PO-PiS wcale nie powiększa swojego stanu posiadania na spółkę, tylko raczej je zmniejsza. Nie jakoś dramatycznie, ale widać już, że się trochę opatrzyli Tusk z Kaczyńskim.

Zatrzymajmy się na chwilę przy Koalicji Obywatelskiej. Długo mówiło się, że partia ta ma nad sobą pewien szklany sufit jeśli chodzi o poparcie – i chyba rzeczywiście ma, ale na nieco wyższym poziomie niż się wydawało. Jeśli już KO zyskuje to jednak głównie kosztem swoich koalicjantów.

Ta suma jest mniej więcej podobna. Te zmiany poparcia nie są duże, są w granicach błędu. Wiemy też, że te przesunięcia nie są ostateczne. Widzieliśmy już kilka razy wahnięcia w jedną bądź w drugą stronę, w zależności od różnych wydarzeń. KO musi się nauczyć funkcjonować w takim układzie, dlatego, że te wspomnienia czasów świetności, z lat 2007-2015 mogą być tu łudzące. Koalicja była wtedy z PSL-em, ale w opozycji przebierała nogami lewica. W każdej chwili SLD byłoby chętne i gdyby PSL podskakiwał, można było wyrzucić PSL i przyjąć SLD. Lepiej było tego nie robić, bo zawsze Platforma miała takie podejście do SLD: „zapraszamy, jak musimy, wypraszamy, jak możemy”. Natomiast PSL miał jednak świadomość tego, że jeśli jest jakaś alternatywa dla układu PO-PSL, to tą alternatywą jest PO-SLD. A w tym momencie sytuacja się zupełnie zmieniła. Teraz nie ma tam nikogo, kto by przebierał nogami i chciał zastąpić PSL w koalicji. Jest wręcz przeciwnie – nieustająco są wysyłane (do PSL) sygnały ze strony PiS-u i Konfederacji, że w zasadzie można by się dogadać. Pamiętamy te wszystkie obietnice sprzed roku: Władysław Kosiniak-Kamysz właściwie wszystko mógł dostać, byle Tusk nie był premierem. Wiadomo, że to skończyłoby się na drugi dzień po akceptacji takiej oferty, chodzi przecież o polityczną rozróbę, nic nie wskazuje na chęć docenienia PSL przez PiS.

Dwie największe partie są w całkiem stabilnej równowadze z pozostałymi. Proporcje ich sił wcale się skokowo nie zmieniają. PO-PiS wcale nie powiększa swojego stanu posiadania na spółkę, tylko raczej je zmniejsza

Prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Scena polityczna jest więc do pewnego stopnia zabetonowana – mamy na niej podział na KO, Trzecią Drogę i Lewicę z jednej strony; PiS i Konfederację z drugiej. Czy nie mamy do czynienia z trochę bezalternatywną sytuacją, w której jedni są skazani na koalicję z jednymi, drudzy na koalicję z drugimi… Czy to PSL może być tym języczkiem u wagi, który może zmienić front?

Może tak się zdarzyć, to będzie zależało od tego, co się będzie działo w PiS-ie i w Konfederacji. Nie zgodzę się, że to jest zabetonowanie. To jest jednak pięć elementów, pewna przewidywalność. Chcielibyśmy, aby za każdym razem wchodziła nowa partia i później znikała? Z medialnego punktu widzenia jest to jakaś atrakcja, ale dla obywateli przypadki Ruchu Kukiza, Ruchu Palikota, Nowoczesnej, czy kiedyś tam Samoobrony nie są zachęcające. Widać, że nowe partie wcale nie wnoszą nowej jakości, wnoszą cały czas to samo dziadostwo, powtarzającą się historię o wielkich obietnicach i wielkich potem rozczarowaniach. Polacy się trochę nauczyli, że nie jest tak, iż nowa miotła lepiej zamiata. Ta nowa miotła okazuje się zazwyczaj badziewiem, szybko się łamie. Wydaje się, że ważniejsze jest to, jak funkcjonują stare partie niż to, żeby tworzyć nowe. Ciekawsze jest to, co będzie się działo w starych partiach: czy one potrafią się otworzyć, zbudować bazę społeczną, więź z wyborcami. PiS włożył jednak wiele wysiłku – choć czasami źle pomyślanego – żeby taką więź z wyborcami swoimi zbudować. Pytanie czy dziś ktoś w koalicji rządzącej o tym myśli, czy uważają, że ważniejsze są rozgrywki parlamentarne: kto kogo poprze, kto kogo ciężkim słowem potraktuje. Ciekawe jest to, czy ktoś ma gdzieś pomysł na głębsze wypuszczenie korzeni, na ich wzmocnienie. A nie tylko, by targane wiatrem z mediów społecznościowych gałęzie gdzieś się kołysały. Ten układ partyjny, który się wytworzył, ma swoją logikę, jest możliwa zmiana, ta zmiana wymaga kilku procent zmiany poparcia, nie jest potrzebna do tego żadna rewolucja, wielkie tsunami. Wszyscy muszą się starać: jak się nie starają to słabną, jak się starają, to mają szanse na zwycięstwo. Dla demokracji, jak się wydaje, jest to optymalne.

Mamy najnowszy sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. Na czele Koalicja Obywatelska z poparciem 33,5 proc. głosów, drugie miejsce, depcząc jej po piętach zajmuje PiS, z poparciem 31,9 proc. głosów. I choć prowadzi KO, to chyba więcej powodów do zadowolenia ma PiS, bo mimo upływu roku od utraty władzy nie doszło do załamania się poparcia dla tej partii, czego spodziewali się niektórzy. A PiS, jak Chińczycy w „Weselu”, trzyma się mocno.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Donald Tusk po odprawie w Kłodzku: Sytuacja cały czas bardzo dramatyczna
Polityka
Protest PiS w Warszawie. Kaczyński atakuje KO. „To nie jest polska formacja"
Polityka
Żona pogrąży Ryszarda Czarneckiego? Co Emilia H. robiła na Collegium Humanum?
Polityka
Więzienie za ujawnienie orientacji seksualnej. Radykalny projekt trafił do prac w Sejmie
Polityka
Sondaż: Czy, zdaniem Polaków, PiS może wrócić do władzy po wyborach?
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne