Amerykański think tank Robert Lansing Institute, powołując się na „źródła w europejskim wywiadzie”, twierdzi, że Kreml zamierza przeprowadzić atak terrorystyczny na terenie Białorusi. Winą miałby zostać obarczony złożony z białoruskich ochotników nad Dnieprem Pułk Kalinowskiego. Podchwyciłaby to propaganda Kremla, który po niedawnym zamachu pod Moskwą oskarżał Kijów o wspieranie terrorystów. Zdaniem ekspertów to miałoby ostatecznie wciągnąć Aleksandra Łukaszenkę do wojny. Mimo że przepuścił rosyjskich żołnierzy w lutym 2022 roku przez Białoruś, dotychczas nie angażował swojej armii.
Po władzach rosyjskich możemy się spodziewać wszystkiego
– Po władzach rosyjskich możemy się spodziewać wszystkiego. Od dawna dążą do tego, by wciągnąć Białoruś do konfliktu. Jeżeli chodzi o nas, to walczymy zgodnie z zasadami wojny, przestrzegamy konwencji genewskich i walczymy, wyłącznie broniąc terytorium Ukrainy. Żadnych zamachów czy jakichś działań wobec osób cywilnych nigdy nie planowaliśmy – mówi „Rzeczpospolitej” Wadzim Kabanczuk, zastępca dowódcy Pułku Kalinowskiego. Zaznacza, że od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę żołnierze jego pułku nigdy nie wkraczali na teren Białorusi. W odróżnieniu od rosyjskich formacji ochotniczych, które kilkakrotnie prowadziły walki w graniczących z Ukrainą rosyjskich obwodach, białoruscy ochotnicy nad Dnieprem walczą wyłącznie na terenie Ukrainy. – Jesteśmy żołnierzami ukraińskich sił zbrojnych. Podporządkowujemy się dowództwu armii Ukrainy i wykonujemy rozkazy przełożonych – tłumaczy Kabanczuk.
Ukraina buduje linię obrony na granicy z Białorusią
W sobotę prezydent Wołodymyr Zełenski przyznał, że Ukraina buduje linię obrony na granicy z Białorusią. Powstają tam rowy przeciwczołgowe, stawiane są też „zęby smoka”. Uspokajał jednak, że w Kijowie obecnie nie widzą zagrożenia nowego ataku ze strony Białorusi. Od dłuższego czasu władze ukraińskie unikają zaognienia w relacjach z Mińskiem, które i tak obecnie są zamrożone. Łukaszenko nie może nie dostrzegać też faktu, że ukraińskie rakiety i drony nie uderzały dotychczas w białoruską infrastrukturę (np. rafinerie) czy obiekty wojskowe, ale pokonywały tysiące kilometrów, atakując infrastrukturę w głębi Rosji. Faktem jest też to, że z terenu Białorusi od dłuższego czasu w kierunku ukraińskich miast już nie lecą rosyjskie rakiety.