Na koniec, żeby zupełnie wytrącić broń z ręki swoich przeciwników, zapewniła o gotowości współpracy z opozycją w sprawie TK. – To jest spór polityczny, a nie prawny. I powinien być rozwiązany w duchu kompromisu politycznego – stwierdziła Szydło. I powtórzyła deklaracje Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu w „Rzeczpospolitej", że rząd gotów jest oddać opozycji osiem z 15 miejsc w TK.
Umiarkowany ton Szydło ustawił temperaturę debaty, przynajmniej w jej początkowej, najważniejszej części, gdy przemawiali liderzy grup politycznych. Zaprzysięgli krytycy PiS, np. socjalista Gianni Pittella czy liberał Guy Verhofstadt, dziękowali jej za obecność i też unikali emocji. Odnośnie jednak do szczegółów zmian w Polsce raczej nie byli przekonani jej argumentacją. – Ma pani rację, są kraje, w których występują elementy dotyczące Trybunału Konstytucyjnego wprowadzane teraz przez PiS. Ale nigdzie te cztery podstawowe elementy zmian nie występują jednocześnie, jak w Polsce – wypomniał Verhofstadt.
PiS wprost bronił lider Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Syed Kamall. Ten brytyjski konserwatysta przewodzi grupie politycznej, do której należy PiS. Przekonywał, że w wielu krajach UE media publiczne są zawłaszczane przez rządzących. Krytykował szefa PE Martina Schulza za publiczne uwagi o zamachu stanu w Polsce i porównywanie rządzących w naszym kraju do Putina.
– Wskazywanie palcem na polski rząd zostanie źle odebrane przez obywateli i w przyszłości mogą oni się stać eurosceptyczni – ostrzegał.
Chyba tego właśnie boi się PO, która należy do największej w PE grupy politycznej: Europejskiej Partii Ludowej. Jej szef, Niemiec Manfred Weber, nie przemawiał w czasie zwyczajowo przeznaczonym dla liderów, oddając swój czas zastępcy pochodzącemu z Hiszpanii. – Nie wpadniemy w pułapkę ekstremistów w Polsce. Oni chcą, żebym przemawiał, bo jestem Niemcem. To posłużyłoby im do podgrzewania atmosfery – powiedział niemiecki polityk.
W imieniu PO głos zabrał Jan Olbrycht. – Bez względu na wynik tej debaty wpłynie ona na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej – powiedział szef delegacji PO–PSL w Parlamencie Europejskim. I wypomniał PiS, że bierze odpowiedzialność również za to, co o Polsce mówi się na świecie. Przypomniał, że PO tej debaty nie chciała.