„Rzeczpospolita”: Czy powinno dojść do zmian w Trybunale Konstytucyjnym?
Oczywiście. TK został zepsuty jako pierwszy organ przez władzę, która przyszła w 2015 roku. Nie bez winy również i poprzednika, czyli PO. Fatalna zmiana ustawy o TK w lipcu 2015 roku dała pretekst nowej władzy do zrujnowania TK. To następowało stopniowo. Później nastąpiło powołanie pani Julii Przyłębskiej na stanowisko prezesa TK, niezgodnie z Konstytucją. Dlatego, że Konstytucja wymaga powołania przez prezydenta – nie prezesa – na wniosek Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK. A takie Zgromadzenie Ogólne się nie odbyło i pani Przyłębska sama przysłała prezydentowi – bez decyzji Zgromadzenia Ogólnego –swoją kandydaturę, obok kandydatury pana Muszyńskiego. I prezydent to przyjął. Decyzje te nie były błędem, były świadomie podejmowane i to już jest początek rujnowania TK. Zresztą nie tylko prezydent jest winien, ale również i premier – pani Beata Szydło. Wtedy nie zostało jeszcze opublikowane orzeczenie Trybunału pod kierownictwem prezesa Rzeplińskiego. To było i złamanie Konstytucji i obowiązujących przepisów. Dziś zresztą te przepisy też obowiązują. Ale były też wypadki dotyczące nie publikowania niewygodnych orzeczeń. To wymaga całkowitej zmiany. Na pewno byłoby to usunięcie z TK trzech osób, które od początku nie były sędziami. Ale to jest najłatwiejsze. Problem jest z tymi osobami, które formalnie zostały prawidłowo wybrane jako członkowie. Orzecznictwo tych osób było przede wszystkim bardzo spowolnione – mało spraw było rozstrzyganych, były sprawy wrzucane do szuflady. Minęło chyba sześć lat od sprawy dotyczącej dezubekizacji. Sprawa do dziś nie została rozstrzygnięta, co jest dosyć skandaliczne. Te osoby, które są dzisiaj i cały ten kryzys pokłócenia się członków TK, to jest skandal. Wszystkie osoby powinny zakończyć swoją kadencję. Nie wiem, jak to powinno zostawić załatwione, może tak, jak było z Izbą Dyscyplinarną SN – załatwić to ustawą i przenieść ich w stan spoczynku.