Wiceminister rolnictwa i poseł PiS Rafał Romanowski mówił w RMF FM o tym, czy cały nowo utworzony Międzyresortowy Zespół ds. Transportu Produktów Rolnych i Spożywczych z Ukrainy nie jest sobie w stanie poradzić z organizacją tranzytu ukraińskiego zboża. - Te problemy, które się pojawiły i ten zespół, który był konstruowany, był konstruowany do zupełnie innej sytuacji. Był konstruowany do tych zapewnień, które były złożone przez KE dotyczących tzw. słynnych korytarzy solidarnościowych - wyjaśnił.
Jak podkreślił Romanowski, "na stół wyłożono już notyfikowane 600 mln zł, czyli dopłaty do pszenicy i do kukurydzy”. - Oprócz tego już jest decyzja Komisji Europejskiej z tak zwanej rezerwy kryzysowej żywnościowej – 29,5 mln euro plus do tego sto procent możemy dołożyć z budżetu państwa, z tzw. wsparcia krajowego - dodał. - Oprócz tego w Komisji Europejskiej dyskutuje się o kolejnych ok. 30 mln euro plus do tego sto procent. Daje to sumę dodatkowych 520 mln złotych - podkreślił.
Polityk stwierdził także, że „podczas dyskusji podzielono się i zakreślono, w jakim zakresie i jaka pomoc ma być kierowana”. - Że nie tylko do pszenicy, nie tylko do kukurydzy. Że pozostałe odmiany zbóż plus rośliny oleiste, jakim jest rzepak, plus do tego dodatkowe pieniądze nie do progu 60 procent, a na ile wystarczy. I ten próg wydajności zostanie podniesiony. To się dzieje - mówił.
Jego zdaniem, winę za tę sytuację w dużej mierze ponosi Komisja Europejska. - Komisja Europejska po prostu jest bardzo opieszała w podejmowaniu decyzji, do których się zobowiązuje. Jeżeli się zobowiązuje do korytarzy solidarnościowych, to nie może się to odbywać na tej zasadzie, że jest kolejna wizytacja na przejściach granicznych polsko-ukraińskich - powiedział. - Daje się wyraźny sygnał: będziemy tworzyć korytarze solidarnościowe, wraca się do Brukseli, do Strasburga i w tym zakresie się nic nie robi - dodał.
Czytaj więcej
Ogromny import zboża z Ukrainy doprowadził do spadku jego cen i protestów rolników.