– Rok temu wsiadłem na motocykl i pojechałem do San Sebastian (ubogie miasto satelickie stolicy kraju, Brasilii – red.). Zobaczyłem na przystanku dwie–trzy dziewczynki, 14–15-latki. Śliczne. Zaczęliśmy rozmawiać. Zaproponowałem, że pójdziemy do ich domu. Tam było jeszcze kilkanaście w tym samym wieku. Wszystkie Wenezuelki. Poczułem chuć – snuł opowieść Bolsonaro, dając do zrozumienia, że nastolatki były prostytutkami. – Tak się to kończy, jak władze podejmują złe wybory – podsumował, odnosząc się do polityki Hugo Chaveza i Nicolasa Maduro, która wepchnęła Wenezuelę w totalną nędzę.
Od tej pory Bolsonaro musi stawić czoła fali oskarżeń o pedofilię. Była minister ds. kobiet DaMares sprawdziła: dziewczynki prostytutkami nie były. Prokuratura rozpoczęła śledztwo. Przede wszystkim jednak na ostatniej prostej prezydent pozostaje w defensywie i nie może atakować przeciwników, co zapewniło mu zwycięstwo przed czterema laty. We wtorek, stojąc między swoją żoną oraz liderem wenezuelskiej opozycji Juanem Guaido, przeprosił za swoje zachowanie.
Sztab Luli wyciągnął nagranie z 2016 r., w którym Bolsonaro zapewnia, że byłby gotów wziąć udział w rytuale jedzenie ludzkiego mięsa
Ale oskarżeń jest więcej. Sztab Luli wyciągnął nagranie z 2016 r., w którym Bolsonaro zapewnia, że byłby gotów wziąć udział w rytuale jedzenie ludzkiego mięsa. Inne nagrania pokazują jego występy w lożach masońskich, które dla środowisk ewangelikalnych, podstawy jego elektoratu, są „przybytkami diabła”. Sprawa jest tym poważniejsza, że Lula zapewnił w specjalnym liście, iż „nigdy nie rozmawiał z diabłem”. I obiecuje, że nie zamknie żadnego kościoła, jak twierdzi Bolsonaro. To może przekonać część wyborców należących do sekt religijnych, by głosować na Lulę. Tym bardziej że trudno pogodzić zachowanie prezydenta, który „czuje chuć do nieletnich”, z zapewnieniami o ochronie rodziny.
Lider lewicy utrzymuje więc na 10 dni przed terminem głosowania 5-punktową przewagę.