– Mamy kryzys energetyczny domowej roboty – mówił w poniedziałek na konferencji prasowej w niemieckim Bundestagu poseł prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec Steffen Kotre. Jego zdaniem za rosnące ceny gazu i prądu w całej Europie odpowiada nikt inny, jak same rządy krajów UE.
– Podaż energii w Europie została sztucznie ograniczona, trzeba ją z powrotem zwiększyć – przekonywał. Jak? Choćby kończąc z sankcjami wobec Rosji.
– Nie mamy praktycznie żadnej alternatywy dla dostaw energii. Musimy prowadzić realistyczną politykę – tłumaczył, atakując także unijne ograniczenia emisji CO2 czy, jak się wyraził, „klimatyczną histerię UE”.
Czytaj więcej
Gdyby wybory parlamentarne odbywały się we wczorajsza niedzielę, wygrałoby je PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma jednak większości, za to ma ją koalicja ugrupowań opozycyjnych, nawet jeśli startowałyby z osobnych list. Sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Steffen Kotre, odpowiedzialny w swojej partii za sprawy energetyki, był jednym z organizatorów poniedziałkowego spotkania w Berlinie, na które zaproszono podobnie myślących polityków z Europy. Do niemieckiej stolicy przyjechali m.in. lider słowackiej partii Republika Milan Uhrik, poseł nacjonalistycznej, separatystycznej partii Interes Flamandzki (Vlaams Belang) Reccino Van Lommel czy Grzegorz Braun z Konfederacji.