Tak wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskich władz nie było w Tajpej od ćwierć wieku. Wówczas na Tajwan udał się poprzednik Pelosi Newt Gingrich. Tym razem inicjatywa ma jednak jeszcze większe znaczenie, bo od nawiązania w 1979 r. stosunków dyplomatycznych między Waszyngtonem i Pekinem relacje amerykańsko-chińskie nie były tak złe. Harry Ho-jen Tseng, wiceszef tajwańskiej dyplomacji, przyznał w rozmowie z „Rz”, że gdyby Rosji udało się na przełomie lutego i marca zdobyć Kijów, Xi Jinping znalazłby się pod presją, aby przeprowadzić inwazję wyspy. Podobnie jak Władimir Putin lansuje się on jako ten przywódca, który „zjednoczy” ziemie kraju.