Oleg Morozow był deputowanym do izby niższej rosyjskiego parlamentu, Dumy Państwowej, w latach 1993-2012, w 2020 r. ponownie uzyskał mandat. Od 2015 do 2020 r. polityk ten zasiadał w izbie wyższej (Radzie Federacji). W emitowanym w rosyjskiej telewizji publicznej programie "60 minut" parlamentarzysta ocenił w poniedziałek wieczorem, że dostawy broni z Zachodu na Ukrainę stanowią bezpośrednie zagrożenie dla Rosji i mogą wymagać od Moskwy zrewidowania jej celów wojskowych.
- Może to fantastyczna intrygą, którą snuję (...), że w niedalekiej przyszłości, na pewnym etapie, minister wojny jakiegoś państwa NATO pojedzie pociągiem do Kijowa na rozmowy z (prezydentem Ukrainy Wołodymyrem - red.) Zełenskim - powiedział deputowany. - Ale nie dotrze tam. I obudzi się gdzieś w Moskwie - dodał.
Czytaj więcej
- W praktycznie trzy miesiące Rosja nie zrealizowała w zasadzie żadnego swojego celu strategiczne...
- Ma pan na myśli, że go porwiemy? - spytała, uśmiechając się, prowadząca program Olga Skabiejewa, uważana za jedną z czołowych propagandystek Kremla.
- Tak. A potem ustalilibyśmy, kto wydał jaki rozkaz w jakim celu, kto dokładnie za co odpowiada - kontynuował Morozow. Ocenił, że jego wizja nie jest tak bardzo nierealna. - Teraz na świecie obowiązują nowe zasady. Niech ci wszyscy ministrowie wojny, gromadzący się w Kijowie, pomyślą trochę o tym, jak by to było obudzić się w Moskwie - powiedział rosyjski polityk.