Egipcjanie przebudzili się 25 stycznia 2011 r., zaprotestowali przeciwko wiecznemu wydawałoby się dyktatorowi Hosniemu Mubarakowi. Zachęciły ich wydarzenia w Tunezji, gdzie dyktator Zin al-Abidin Ben Ali padł i uciekł z kraju.
Tłum na głównym kairskim placu Tahrir gęstniał z każdym dniem. Do demonstracji dołączały kolejne grupy, obok prozachodniej młodzieży pojawili się przedstawiciele elit naukowych i artystycznych oraz brodaci fundamentaliści. Hasła, których wysłuchiwałem wówczas jako wysłannik „Rzeczpospolitej" w Egipcie, były takie same, jak wcześniej wznoszono w Tunezji, a później w Libii i innych arabskich krajach. Demonstranci walczyli przeciw reżimowi (an-nizam), o wolność (al-hurrija), pracę (al-mihna) i godność (al-karama).