Alternatywa dla Niemiec (AfD) ma powody do niepokoju. Przed zapowiedzianym na 22 kwietnia zjazdem populistów w Kolonii nasila się konflikt programowy zagrażający jedności ugrupowania. Równocześnie trwa dyskusja, co zrobić z liderem organizacji Björnem Höckem, który zasłynął krytyką pomnika Holokaustu w Berlinie jako wyrazu hańby, na którą Niemcy nie zasłużyli.
Tolerowania takiego zachowania byłoby sygnałem, że w AfD zbliżyła się do neonazistowskiej NPD, partii, z którą Björn Höcke utrzymywał zresztą bliskie kontakty. Zdaniem kierownictwa AfD taka afiliacja może mocno zaszkodzić partii we wrześniowych wyborach. Zwolennicy nacjonalistycznego skrzydła ugrupowania są przeciwnego zdania. – To właśnie on przyczynił się do tego, że AfD ma obecnie 145 deputowanych w 11 parlamentach landowych – twierdzą zwolennicy Höckego.
Tak czy owak jego obecność we władzach partii kłóci się mocno z linią szefowej Frauke Petry, która udowadnia na łamach „Die Welt", że AfD jest jednym „z niewielu politycznych gwarantów żydowskiego życia także w czasach nielegalnej antysemickiej imigracji do Niemiec".
Co ciekawe skrajnie prawicowa AfD ma wśród swych członków wielu mieszkających w Niemczech Żydów. Czterech z nich zostało członkami parlamentu Badenii-Wirtembergii, a jeden z kandydatów na deputowanego Bundestagu był nawet członkiem zarządu Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Tymczasem oficjalni przedstawiciele społeczności żydowskiej nie chcą mieć nic wspólnego z ksenofobiczną, a w przeszłości nawet rasistowską AfD.
To wszystko wpływa na kształt dyskusji programowej. Frauke Petry pragnie uzupełnić program wyborczy o zapis, że w partii nie ma miejsca na „ideologie rasistowskie, antysemickie, nacjonalistyczne czy narodowe". Swoją strategię nazywa realizmem politycznym, której przeciwstawia linię partyjnych fundamentalistów z wiceprzewodniczącym Jörgem Meuthenem na czele. Przeciwnicy przewodniczącej domagają się wyboru na kolońskim zjeździe Alexandra Gaulanda na nowego szefa partii i czołowego kandydata w wyborach do Bundestagu. W niemieckich mediach nie brak opinii, że dojść może do rozłamu. Oznaczałoby to koniec marzeń o wdarciu się AfD do Bundestagu.