Korespondencja z Nowego Jorku
– To najbardziej znaczący test dla naszej demokracji od wojny domowej – powiedział prezydent USA o walce przeciwko zmianom w prawie wyborczym. W pełnej emocji przemowie w Filadelfii Biden próbował też zmotywować demokratów w całym kraju do walki o prawa wyborcze. – W wyborach w 2022 r. czeka nas kolejny test, a z nim nowa fala bezprecedensowych prób tłumienia praw wyborców – przekonywał.
Prawa Jima Crowa
Inspirowane zarzutami Donalda Trumpa, jakoby wybory przegrał w wyniku oszustw, władze republikańskie w kilkunastu stanach zatwierdziły 28 przepisów ograniczających dostęp do głosowania oraz rozszerzających kompetencje stanowych komisji wyborczych.
Republikanie twierdzą, że pozwolą one zapobiec oszustwom mimo braku dowodów na to, że w elekcji w 2020 r. doszło do nieprawidłowości na wielką skalę. Natomiast demokraci biją na alarm, że zmiany prawa utrudniają oddawanie głosów szczególnie mniejszościom społecznym i nazywają nowe przepisy wyborcze „prawami Jima Crowa XXI w.", odnosząc się do tych, które do połowy XX w. ograniczały wolności obywatelskie czarnoskórych Amerykanów.
Na zatwierdzenie czeka w całym kraju 400 kolejnych propozycji zmian w prawie wyborczym. Dwa dni przed wystąpieniem Bidena w Filadelfii grupa 50 demokratycznych ustawodawców stanowych uciekła z Teksasu do Waszyngtonu, aby uniemożliwić republikańskim kolegom przegłosowanie kolejnej ustawy wprowadzającej nowe przepisy wyborcze. Zakładają one, podobnie jak te w Georgii, wiele zakazów, m.in. oddawania głosów bez wychodzenia z samochodu (w punktach drive through), funkcjonowania 24-godzinnych punktów do głosowania, wysyłania kart do głosowania korespondencyjnego do wszystkich wyborców, a także ograniczenie pomocy przy głosowaniu oraz rozszerzenie praw obserwatorów. Gubernator Greg Abbott zapowiedział, że dotąd będzie zwoływał sesje, aż projekt zostanie zatwierdzony.