Komorowski skrytykował politykę zagraniczną polskiego rządu, w kontekście sporu z Czechami o działanie kopalni w Turowie.
- Rząd powinien przestać się nadymać antyczesko i antyeuropejsko i wziąć się do roboty. Powinien powołać w końcu polskiego ambasadora w Pradze. Ktoś na miejscu w Czechach powinien pilnować polskich interesów i przygotowywać grunt pod negocjacje. Polska nie uprawia żadnej dyplomacji, bo jej de facto nie ma i jest bez znaczenia. Po drugie Czesi na początku wcale nie żądali zamknięcia kopalni w Turowie. Dopiero w akcie rozpaczy - przy kompletnej niechęci polskiego rządu do załatwienia tej kwestii - skierowali wniosek do TSUE - przypomniał polityk.
Czytaj więcej
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ogłosił, że Polska ma płacić 500 tys. euro kary za każdy dzień działania kopalni węgla brunatnego Turów. Najwięcej ankietowanych uważa, że to Polska jest odpowiedzialna za kryzys ws. Turowa.
Były prezydent wskazywał również na bezzasadność wprowadzenia stanu wyjątkowego na granicy polsko-białoruskiej.
- Nie widzę ani jednego działania polskich służb w rejonie przygranicznym, których by nie mogły przeprowadzać, bez wprowadzania stanu wyjątkowego. Policja i Straż Graniczna mogły prowadzić dokładnie takie przeszukania i zatrzymania bez wprowadzenia stanu wyjątkowego. Stan wyjątkowy wprowadzono z dwóch powodów: żeby nie dopuścić tam dziennikarzy i aktywistów. Wprowadzono go także w celach propagandowych - ludzie nie liczą kosztów, takich jak ściągnięcie dywizji wojskowej ze Szczecina. Widzą jedno - ściągnięto czołgi, to znaczy, że jest bezpiecznie - stwierdził gość Radia Zet.