Nelli i Jan Rokitowie we wtorek wieczorem mieli lecieć z Monachium do Krakowa lotem Lufthansy LH3336. Wracali z kilkudniowego pobytu w Wenecji. Zamiast do Polski trafili jednak na posterunek niemieckiej policji. – Mąż został skuty i brutalnie potraktowany tylko za to, że chciał przełożyć mój płaszcz – mówi "Rz" Nelli Rokita, posłanka PiS.
[srodtytul]Trzymał się fotela[/srodtytul]
Nieco inna jest wersja niemieckiej policji. – 49-letni obywatel Polski około godziny 22.15 wszczął awanturę na pokładzie samolotu, bo kazano mu zapiąć pasy bezpieczeństwa. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli. Stewardesa próbowała go skłonić, by dał sobie je zapiąć. Wtedy mężczyzna ją odepchnął. Kobieta odniosła lekkie obrażenia. Załoga poinformowała pilota, że na pokładzie jest niebezpieczny pasażer – relacjonuje rzecznik Generalnej Dyrekcji Policji w Landshut Hans Peter Kammerer. – Pilot usiłował skłonić go do opuszczenia samolotu. Polak jednak odmówił i kurczowo trzymał się fotela. W końcu musiała interweniować policja.
Zdaniem Nelli Rokity to stewardesa zachowywała się agresywnie: – Traktowała nas jak rzeczy, które trzeba gdzieś upchnąć. Nie zwracała uwagi, że niszczy mój płaszcz. Powiedziała, że ona tu rządzi. Mąż zachowywał się bardzo powściągliwie. Byłam zdziwiona zachowaniem policjantów. Nie tylko został zakuty w kajdanki, ale brutalnie wyprowadzony i rzucony na podłogę. Powiedziano mi, żebym się nie wtrącała, bo mogę też dostać – opowiada Nelli Rokita.
– Z powodu płaszcza nikogo nie wyrzuca się z samolotu – odpowiada Kammerer i dodaje, że Polak stawiał policji opór i awanturował się. W Internecie można znaleźć już nagrania całego zajścia. Słychać na nim krzyki. Przebija się głos Rokity: – Ratujcie mnie, biją mnie Niemcy!