Na tę deklarację Nicolas Maduro czekał przeszło dobę. Ale w czwartek przed południem miejscowego czasu minister obrony Vladimir Padrino Lopez w końcu złożył oświadczenie: „Już od pewnego czasu przygotowywany był zamach stanu przeciwko legalnie ukonstytuowanemu rządowi przez środowiska prawicy inspirowane przez imperialistycznych agentów”. Siły zbrojne opowiedziały się po stronie dyktatora.
Dzień wcześniej na placu Jana Pawła II przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Juan Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju. To najwyraźniej zaskoczyło Maduro, tym bardziej że dosłownie kilka minut po tej proklamacji poparcie dla nowego przywódcy zadeklarował Donald Trump, a za nim wszystkie najważniejsze kraje Ameryki Łacińskiej poza tradycyjnie neutralnym i od niedawna rządzonym przez lewicowego Andresa Manuela Lopeza Obradora Meksykiem. W środę po południu z „balkonu ludu” pałacu prezydenckiego Maduro zapowiedział, że zrywa stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi i daje amerykańskim dyplomatom 72 godziny na opuszczenie kraju.