Premier Morawiecki miał unowocześnić Polskę i uspokoić centralę z Brukseli. Zamiast tego przyjął rolę trybuna ludowego, który przywraca pamięć o żołnierzach wyklętych, występuje w kościołach i dyskutuje o historii. Poszedł w ten sposób w ślady samego Prezesa, który też w pewnym momencie zorientował się, gdzie są konfitury. Na wiejskiej plebanii.
Władysław Kosiniak-Kamysz został ojcem – czego mu serdecznie gratulujemy. Wszyscy zresztą pogratulowali politykowi narodzin córki Zosi z wyjątkiem niejakiego księdza Chyły. Ten spytał kąśliwie na Twitterze, czemu w czasach nowoczesności i gender dziecko nie otrzymało imienia Donald. Prezes PSL odpisał, że będzie się za księdza modlił, co by dowodziło, że lepiej od księdza nadaje się na księdza. Niby ma dziecko, ale i to nie musi być przeszkodą...
W tym samym czasie urodziło się też dziecko w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Będzie siódme w kolejce do tronu. Gazeta.pl i niektóre telewizje informacyjne podały tę wiadomość z dopiskiem „pilne". Ciekawe, do którego miejsca w kolejce takie wiadomości są pilne?
To był tydzień ministra Brudzińskiego. Pokazał Żydom figę w sprawie odszkodowań oraz triumfalnie zatrzymał kobietę, która domalowała Matce Boskiej Częstochowskiej tęczę wokół głowy. Czego to człowiek nie zrobi, żeby doprowadzić Cielecką i Ostaszewską do szału.
W Polsce z wykładami gościł Donald Tusk. Przewodniczącego Rady Europejskiej (przez złośliwych zwanego Królem Europy) przykrył jednak człowiek, którego nazwiska nie pamiętamy. I z tego, co wiemy, nikt nie pamięta, bo wszyscy w mediach je mylą. Był to jeden z tych rzadkich przypadków, że przedskoczek przeskoczył skoczka.