W tych najmniejszych tak to się zwykle zaczyna – kilka, kilkanaście arów, potem więcej i ani się człowiek obejrzy, już nakleja banderole. To spotkało grupę bydgoskich znajomych, którzy w nadwiślańskim Kozielcu robią naprawdę dobre wina (pinot noir!), tak skończył emeryt spod Gorlic i dziś pan Lesław z synem (Winnica Bucze) sprzedają wszystko w trzy miesiące.
Zapewne tą samą drogą pójdzie Winnica Nowicka. Kiedy zobaczyłem ją na własne oczy, aż przysiadłem z wrażenia. W środku lasów Beskidu Niskiego, w połemkowskiej wsi Nowica, na niewielkim stoku wyrosły winorośle! Proboszcz w ogłoszeniach przed niedźwiedziem przestrzega – serio – a tu, panie, Francja elegancja. Z tą Francją tylko trochę przesadziłem, bo choć Jacek i Katarzyna Zaparaniukowie zaczynali od znanych w całej Polsce hybryd (solaris, rondo), to dziś mają blisko 30 arów, a tam i riesling, i gewurtztraminer, i merlot. Imponująca odwaga, bo choć to Beskid Niski, to jednak jesteśmy 520 m nad poziomem Bałtyku, w jednej z najwyżej położonych winnic w Polsce, i zimy potrafią tu być surowe. Żeby tylko zimy – w tym roku nocne mrozy przyszły pod koniec maja.