Jeśli ktoś myślał, że PiS, przepychając zakaz aborcji, naprawdę wierzył, że ratuje nienarodzone dzieci, ma prawo być rozczarowany wywiadem Kaczyńskiego dla „Wprost", w którym prezes udowadnia, że realia doskonale zna i to, co niektórzy brali za naiwność, było po prostu cynizmem.
Kaczyński nie tylko doskonale wie, że zakazem aborcji wcale nie ograniczył, ale nawet nie próbuje przekonywać, że o to mu właśnie chodziło. Przeciwnie, kobiety, którym ma się urodzić chore dziecko, uspokaja informacją, że mają w ustawie furtkę o zdrowiu psychicznym, pozostałe – że numery telefonów, pod którymi mogą sobie zorganizować aborcję, są łatwo dostępne i każda średnio rozgarnięta sobie temat ogarnie. Sam przyznaje, że w sytuacji kobiet – a więc także ich nienarodzonych dzieci – niewiele się zmieniło. Nadal mają dostęp do aborcji, tylko teraz muszą po prostu trochę bardziej ryzykować, trochę dalej pojechać i trochę więcej wydać. Ale to cena, którą prezes jest gotów zapłacić – tym chętniej, że nie płaci przecież ze swoich – za to, że może dzisiaj poudawać przed własnym elektoratem obrońcę życia. Na poziomie konkretów, nie robiąc jednak nic, żeby jakieś życie naprawdę uratować.