Inaczej było w sprawach cywilnych wytoczonych opiekującym się nią lekarzom i szpitalom w Tarnowie i Krakowie. Sądy wszystkich instancji w Polsce uznały bowiem, że nie ma dowodów na to, że opieszałość pozywanych spowodowała, iż Renata Rodowicz nie mogła skorzystać z przysługujących jej praw do przerwania ciąży oraz do badań. Sąd okręgowy uznał, że opóźnienia w kwestii wykonywania badań wynikały z winy Rodowicz, która między 6. a 18. tygodniem ciąży nie zgłaszała się na badania, a później nie podjęła prób uzyskania koniecznej do badań poza własnym rejonem promesy z Małopolskiej Kasy Chorych. Co więcej, gdy kobieta poddawała się badaniom, była już w 23. tygodniu ciąży, a gdy ich wyniki były znane – w 24. To zaś oznacza, że zgodnie z przyjętą w Polsce (ale potwierdzoną przez Światową Organizację Zdrowia) zasadą nie można już było przeprowadzić aborcji, płód był bowiem zdolny do samodzielnego życia poza organizmem matki.
Wyrok ten podtrzymał sąd apelacyjny. „Wykonanie zabiegu przerwania ciąży, jak trafnie wskazał sąd I instancji, odwołując się do standardów przyjętych przez WHO, możliwe było do 23. tygodnia ciąży, a powódka w tak zaawansowanej ciąży znajdowała się wówczas, gdy miały miejsce konsultacje w pozwanych szpitalach. Gdy natomiast uzyskała wyniki badań genetycznych (8 – 11.04.2002 r.), była już w 24. tygodniu ciąży i przeprowadzenie aborcji nie było już wówczas dopuszczalne” – napisał Sąd Apelacyjny w Krakowie w orzeczeniu z 28 lipca 2006 roku. Sędziowie apelacyjni dodali także, że już w trakcie procesu karnego wytoczonego dr. Bartkiewiczowi biegli z Akademii Medycznej w Białymstoku stwierdzili, że wada genetyczna zespołu Turnera nie jest wskazaniem do aborcji.
Gdy procesy w Polsce jeszcze się toczyły, do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wpłynęła skarga – z 14 grudnia 2004 roku – Renaty Rodowicz przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Kobieta oskarżyła Polskę o złamanie artykułów 3 i 8 europejskiej konwencji ochrony praw ludzkich i fundamentalnych wartości. Artykuł 3 stanowi, że „nikt nie może podlegać torturom lub nieludzkiemu i degradującemu działaniu lub karom”. A zdaniem autorów pozwu takiemu właśnie „nieludzkiemu i degradującemu” traktowaniu podlegała Renata Rodowicz, bowiem z powodu celowych zaniedbań lekarzy nie mogła skorzystać w stosownym czasie z odpowiednich badań, a także uzyskać zgody na przerwanie ciąży w zgodzie z obowiązującym w Polsce prawem. Rzeczpospolita Polska oskarżona jest zaś o to, że nie wypełniła swoich obowiązków wprowadzenia takich regulacji prawnych, które wymuszałyby na lekarzach wykonywanie badań i korzystanie przez kobiety z przysługującej im, według polskiego prawa możliwości aborcji.
Lekarze, zdaniem Renaty Rodowicz i jej prawniczki Moniki Gąsiorowskiej, celowo odmówili jej odpowiedniego leczenia i badań, a także „całkowicie ignorowali kiepski stan psychiczny skarżącej, którego powodem była troska o stan uszkodzonego płodu oraz odmowa przerwania ciąży w zgodzie z obowiązującym w Polsce prawem aborcyjnym. Lekarze traktowali skarżącą w nieludzki i degradujący sposób z powodu tego, że mogła ona chcieć przerwania swojej ciąży” – opisują cierpienia kobiety jej prawnicy. Jakby tego było mało, „lekarze zmusili skarżącą do spędzenia tygodni na podróżach po kraju i szukaniu opieki medycznej, która jej się prawnie należała”. Cierpienia zadawane przez lekarzy, ostrzegają autorzy pozwu, nie skończyły się wraz z urodzeniem dziecka, ale nadal trwają. „Ona nie może pracować i spędzi resztą swojego życia, opiekując się ciężko chorym dzieckiem” – wyjaśniają przyczyny cierpień Renaty Rodowicz autorki pozwu.Polska miała jednak nie tylko skazać Rodowicz na cierpienia i ból, ale również ograniczyć jej prawo do prywatności (w skład której wchodzi – w europejskiej legislaturze – prawo do aborcji). „Prawo skarżącej do prywatności i życia rodzinnego zostało złamane przez działania (i ich zaniechanie) pracowników państwa, gdy pozbawiona ona została odpowiedniej i zaoferowanej w odpowiednim czasie opieki medycznej w postaci badań prenatalnych i przerwania ciąży” – podkreślają autorki pozwu, zastrzegając, że sytuacja taka wynika z nieodpowiedniego prawa, które regulowałoby dostępność takich usług w zgodzie z wolą chorego.
Niedopuszczalna była również ich zdaniem odmowa udzielenia Renacie Rodowicz pełnej informacji o stanie jej zdrowia, co miało spowodować, że została pozbawiona możliwości wykonania aborcji. Polska natomiast zawiniła tym, że nie sprecyzowała, na ile i w jakim stopniu lekarze mogą korzystać z klauzuli sumienia i jakie możliwości odwołania mają przysługiwać kobietom.
W skardze znalazły się jednak także informacje nieprawdziwe. Czytamy np., że w przypadku Renaty Rodowicz istniało podejrzenie zespołu Edwardsa, podczas gdy na żadnym etapie ciąży – jak wynika z procesów w Polsce – nikt takiej diagnozy nie stawiał. Czy wprowadzenie nowych informacji miało na celu wzmocnienie pozycji procesowej czy nie, nie sposób w tej chwili ocenić. Autorka pozwu odmówiła mi komentarza.