Sytuacja jest różna, choćby dlatego, że Izrael w wyniku wojny potrafił osiągnąć niekwestionowany sukces wojskowy i dyplomatyczny. Ale, niestety, nikt nie może zaprzeczyć, że kraj jest pogrążony w ciężkich rozrachunkach z samym sobą i próbuje szukać nowej tożsamości.
Pogawędkom w salonach izraelskich nadają ton cynicy i sceptycy, generałowie dnia wczorajszego, którzy jednogłośnie, chociaż w różnych wariacjach, komentują, krytykują i obrzucają błotem swoich następców. Większość z nich jest bezpośrednio odpowiedzialna za tamte kęski i niepowodzenia, duże i małe.
Znów zjawiła się cała masa reformatorów – różnego rodzaju ekspertów w dziedzinie technik władzy i rządu, którzy proponują dalekosiężne zmiany, jak np. przejście do ustroju prezydenckiego, do rządu technokratów, do innej ordynacji wyborczej, żeby pozbyć się drobnych partii, a przy sposobności i partii arabskich. Proponują różne reformy, które w ogóle nie są związane z wynikami drugiej wojny libańskiej; reformy po części niedemokratyczne, uderzające w mniejszości etniczne, religijne, w elementarne prawa osoby, jak np. prawo do wyboru organów władzy. Choć przemawia się mądrymi zdaniami, niby wyglądającymi konstytucjonalnie, to nad krytykami unosi się duch napoleoński.
Diaspora, chociaż pomaga Izraelowi, złorzeczy, ponieważ przedmiot jej chluby stracił swoją pozycję supermocarstwa Bliskiego Wschodu. Prognostycy – których zawsze jest w bród i którzy roszczą pretensje do niezawodności swoich prognoz, chociaż prawie zawsze się mylą – malują czarne obrazy niezdolności Izraela do przyszłych wojen, zwłaszcza w obliczu niebezpieczeństwa nuklearnego ze strony Iranu.
Jakkolwiek by było, mamy wiele powodów do dumy. Naród liczący sześć tysiącleci mieszka w swoim kraju tylko kilka dziesiątków lat. Dla takiego kraju, który nieustannie walczy o swoje życie i prawo do istnienia od roku 1948, dla kraju, który urządził dom dla milionów nowych imigrantów z całego świata, dla takiego kraju, który – wbrew wszystkiemu – utrzymuje ustrój demokratyczny, istnieje wiele, bardzo wiele powodów do dumy!Częstokroć nie szczędzimy ostrych słów pod adresem naszego kraju, naszego rządu, naszych przywódców. Ale pamiętamy też słowa „Nadziei” – naszego hymnu: „Wolnym lud będzie we własnej krainie/ w ziemi Syjonu, w Jerozolimie”.