Wobec sprytnych prowokatorów Kościół okazał się łatwym żerem

Niewiarygodne – coraz częściej słyszę głosy ludzi oburzonych antychrześcijańskimi wybrykami. Rzeczywiście, przykładów jest aż nadto

Publikacja: 23.09.2011 20:00

Telewizja publiczna zatrudnia zadeklarowanego satanistę, który wsławił się niszczeniem Biblii. Tygodniki opinii, jeden po drugim, z coraz większą brutalnością grają religijnymi symbolami. Epatują nimi na okładkach, przedrzeźniają, wykpiwają, bezczeszczą. Krzyż? Toż to tylko gadżet, do którego przyczepia się a to Palikota, a to Tu-154. Może jutro zawiśnie na nim goła kobieta. Albo jeszcze co innego. Wyobraźnia współczesnych barbarzyńców nie ma granic, w sumie jedyne, co się liczy, to pytanie, jak wywołać odruch sprzeciwu, jak doprowadzić do skandalu.

Matka Boska z wąsami jako patronka homoseksualistów? A dlaczego nie? Przecież na tym to polega. Rozdrażnić chrześcijan i czekać, czy zareagują. Oczywiście,

doświadczenie uczy, że pokornie przyjmą los. Troszkę się poburzą, troszkę pojęczą, akurat tyle, ile trzeba, żeby wywołać zainteresowanie. Starczy. Od czasu do czasu, jak pokazał Jan Turnau, jeszcze poproszą, żeby ich zanadto nie poniżać.

Dziwi to kogoś? Niesłusznie. Od czasu kiedy przeczytałem, że najpierw publicyści „Gazety Wyborczej", a potem znani politycy zrównują satanistę Nergala i katolika Pospieszalskiego – jak wolność to wolność – nic już mnie nie zdumiewa. A właściwie dlaczego miałoby? Wyśmiewanie katolików popłaca. Przecież chrześcijaństwo jest démodé. Bluźnierstwo? Gdzieżby tam. To wyraz kreatywności, swobody, postępu.

Czasem czytam stłumione głosy protestu. Ta sama zdarta płyta: a dlaczego to prowokatorzy nie wyszydzają Koranu? A dlaczego nie obrażają gwiazdy Dawida? Dlaczego pastwią się nad chrześcijanami – słyszę żale. Dlaczego? Dlatego że innych się boją. Wiadomo przecież, co by zrobili muzułmanie. A z Żydami też lepiej nie zadzierać. Rozzłoszczą się i będą kłopoty. Oskarżą o antysemityzm, zorganizują bojkot, nie przepuszczą. Ale z chrześcijanami to całkiem inna sprawa. To ofiara prawie idealna.

Prowokowanie chrześcijan jest bezkarne, łatwe i korzystne. Przynosi potrzebny rozgłos i budzi respekt, przynajmniej wśród coraz większej grupy ludzi pozbawionych korzeni i kulturowej wrażliwości. Nie pociąga za sobą ryzyka. Jest jak kopanie bezbronnego. Zgromadzony wokół tłum naigrawa się i rechocze. I zachowuje dobre samopoczucie, bo mniema, że ów bezbronny dysponuje potęgą.

Wobec sprytnych prowokatorów Kościół okazał się łatwym żerem. Życie przejawia jeszcze w święta, podczas uroczystości religijnych. Kościół, a raczej jego fasada, wciąż robi wrażenie. Ale to tylko wrażenie. W sensie politycznym i cywilizacyjnym możni tego świata coraz mniej się z nim liczą.

Zresztą, Bogiem a prawdą, dlaczego mieliby to robić? Ktoś, kto nie potrafi skutecznie bronić tego, co dla niego powinno być najświętsze, nie może oczekiwać szacunku od innych.

Telewizja publiczna zatrudnia zadeklarowanego satanistę, który wsławił się niszczeniem Biblii. Tygodniki opinii, jeden po drugim, z coraz większą brutalnością grają religijnymi symbolami. Epatują nimi na okładkach, przedrzeźniają, wykpiwają, bezczeszczą. Krzyż? Toż to tylko gadżet, do którego przyczepia się a to Palikota, a to Tu-154. Może jutro zawiśnie na nim goła kobieta. Albo jeszcze co innego. Wyobraźnia współczesnych barbarzyńców nie ma granic, w sumie jedyne, co się liczy, to pytanie, jak wywołać odruch sprzeciwu, jak doprowadzić do skandalu.

Plus Minus
Czy demokracja przetrwa do 2084 roku?
Plus Minus
„Magiczny rok 1497”: Aferzysta, malwersant, odkrywca
Plus Minus
To się zaczęło od XVII wieku
Plus Minus
Judasz był socjalistą
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
Mit o szlachetnym bandycie