Może to niezupełnie jak pokojowy z brytyjskich filmów kostiumowych, ale rolę odgrywa podobną. Państwo siadają z filiżanką herbaty, zakładają nogę na nogę, a on krąży po mieszkaniu, uwija się jak w ukropie, od prawej do lewej, od lewej do prawej. Nie pominie nawet przestrzeni między krzesłami, zbierze kurz zalegający pod kanapą, wjedzie pod stary kredens po babci. Odkurza lub myje na mokro albo najpierw mopuje mokrą ścierką, by potem przecierać parkiet suchą. Jeśli państwo czują się rozdrażnieni odgłosami robionych właśnie porządków, wystarczy nakazać, by sprzątał, gdy akurat nie ma ich w domu.
U jednych to Robuś, u innych Erni albo swojsko brzmiący Karol. Co prawda nie nosi liberii, ale nie ma problemu z tym, by go wyposażyć w odpowiedni strój. Za 79 zł można posłać na przykład po tak zwany iDress – rodzaj skrojonych na miarę naklejek. Do wyboru jest szeroka gama wzorów – serduszka, stokrotki, zielona koniczynka, pasy jak u zebry. Zza oceanu można też sprowadzić coś w rodzaju haute couture. Za jedyne 24,95 dol. dostaniemy strój żaby, tygrysa, biedronki czy francuskiej pokojówki. Tylko zwierzyć się nie można, bo to pokojowy bez duszy, samobieżny robot sprzątający – obiekt marzeń coraz większej liczby gospodarstw domowych nad Wisłą.