Możliwe, że wydam się wam najbardziej nudnym człowiekiem na świecie. Nic nierozumiejącym z porywającego świata memów, gifów, clickbaitów, internetowych eksperymentów, happeningów i tak dalej, i dalej. Ale czy naprawdę muszę akceptować każdy eksces celebryty? A przynajmniej milczeć na jego temat? Nie muszę. Tak właśnie mam z Krzysztofem Stanowskim i jemu podobnymi, którzy upierają się, że trzeba ośmieszać demokrację. System, dzięki któremu mają przestrzeń do działania, jedyne takie w historii polityki środowisko, w którym mogą w sposób nieskrępowany wyrażać swoją niezgodę na rzeczywistość.
Czytaj więcej
Stoję tutaj przed państwem, żeby uwypuklić tę wyborczą katastrofę - powiedział dziennikarz Krzysztof Stanowski ogłaszając swój start w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Krzysztof Stanowski ogłosił start w wyborach prezydenckich. Kandyduje dla draki i hecy, ośmieszając przy tym demokrację
Stanowski publicznie ogłosił, że będzie kandydował na prezydenta, choć zaznaczył, że nie zamierza nim zostać, bo „nie ma ku temu kompetencji i doświadczenia. Nie jestem w stanie tego urzędu piastować z odpowiednią godnością i klasą”. Zgoda, nie ma. Po co więc kandyduje? By wykpić, wydrwić system, który mu daje do tego prawo. I obrazić pozostałych kandydatów, którzy jego zdaniem mają tyle samo kompetencji co on, czyli zero. O dwóch głównych kandydatach mówi, że są „chłopcami na posyłki”. O całej klasie politycznej, że: „osaczyła i zawłaszczyła państwo. Dziś w polityce nie liczy się prawda, honor, godność, ponadpartyjny interes. Nie ma miejsca na budowę prestiżu naszej ojczyzny”.
W polskich wyborach też chodzi o coś bardzo ważnego i nawet jeśli Stanowski ten szczegół pomija, tak właśnie jest. I nie zmieni tego hucpa celebryty. Jego drwina i osobiste kaprysy. Chyba że zabierze się do polityki na poważnie. Wtedy może i ja na niego zagłosuję.
Co do diagnozy stanu polskiej polityki partyjnej nie jest pewnie w swoim przekonaniu sam. Mam podobne poglądy. Niemniej ton retoryczny, którego używa, patetyczne uogólnienia dają dowód, że to, co mówi, to kombinacja frustracji i cynizmu. I niewiele więcej. Ale przede wszystkim chciałbym mu zadać pytanie: skoro taką przedstawia diagnozę, to co proponuje w zamian? Swoje kandydowanie dla draki, dla hecy? Polityczny happening w otoczeniu błaznów i wyżelowanych gwiazd internetu? Cóż to za oferta? Co ma zamiar osiągnąć swoją prowokacją?