Z okazji jego 40. urodzin 30 grudnia niektóre media przypominały 40 najważniejszych momentów z jego kariery. Jest w czym wybierać: w NBA gra już 22. sezon, zdobył cztery mistrzostwa, trzy złote medale igrzysk olimpijskich i bezlik nagród indywidualnych. Teraz odhacza kolejne rekordy, jak ten ostatni, wspomniany na wstępie, kiedy pobił Jordana w liczbie meczów ze zdobyczą co najmniej 30 punktów. Zarazem LeBron zawsze wolał dzielić się piłką z kolegami, niż zaliczać punktowe rekordy. Pewien dziennikarz pisał o 16-letnim LeBronie, że jest jak szwajcarski scyzoryk – potrafi łączyć w sobie różne funkcje, grać na różnych pozycjach. Przez te wszystkie lata jeszcze tę umiejętność rozwinął. Ale potem, w NBA, kibice i dziennikarze długo mieli do niego pretensje, że oddaje zbyt mało decydujących o wyniku rzutów i podaje piłkę do kolegów. Uznanie przyszło dopiero po latach. Jego wszechstronność budzi zachwyt.
LeBron James. Uratował go talent
Był wystraszonym dzieckiem i zahukanym chłopcem, który bał się zawierać nowe znajomości, choć trudno to sobie wyobrazić z dzisiejszej perspektywy, gdy obserwujemy go jako lidera, zarówno na boisku, jak i poza nim. Gdy przyszedł na świat (działo się to w Akron, nieopodal Cleveland) jego mama Gloria miała 16 lat, ojca zaś już nie było i nigdy nie będzie – zostawił ciężarną dziewczynę, a potem nie interesował się losem dziecka. LeBron nigdy nie chciał go poznać. To był dom kobiet, ale los szybko zrewidował plany nastolatki, że mama oraz babcia pomogą jej w wychowaniu syna. Najpierw zmarła babcia, mama odeszła dwa lata później – w wieku zaledwie 42 lat na zawał. Gloria została sama z dzieckiem. Glo i Bron, tak o nich mówiono, byli więc zdani na siebie. Chłopiec nierzadko chodził głodny, a kiedy zasypiał, słyszał strzały i wycie policyjnych syren. Gdy już rozumiał, o co chodzi, zastanawiał się, czy któraś z kul nie dosięgła mamy, chwytającej się różnych dorywczych prac. Dom, w którym mieszkali, w pewnym momencie był już taką ruderą, że sąsiad zaproponował, by przenieśli się do niego. Potem przeprowadzali się wielokrotnie, mieszkali kątem u znajomych i nieznajomych, a malec ciągle zmieniał szkoły.
Wybawieniem okazał się talent do sportu. Dostrzegł go jeden z trenerów futbolu amerykańskiego, inny zaś z czasem zaproponował matce LeBrona, by chłopak u niego zamieszkał. Frank Walker miał żonę i trójkę dzieci, ale zdecydował się przyjąć zdolnego dziewięciolatka pod dach. Nie było to łatwe dla matki, ale Gloria uznała, że tak będzie najlepiej dla syna. W nowym domu jadł zdrowe posiłki i wreszcie dobrze się wysypiał, ale też nauczył dyscypliny i zaczął regularnie chodzić do szkoły. Najpierw grał w futbol amerykański, ale wkrótce okazało się, że ma ogromny talent do koszykówki. Kiedy sytuacja nieco się unormowała, mógł znowu zamieszkać z mamą, która pozostała jego najwierniejszym kibicem, chodziła na mecze i przypilnowała, by syn wybrał koszykówkę: obawiała się, że futbol amerykański jest zbyt niebezpiecznym sportem.
Te doświadczenia ukształtowały go jako człowieka. Rodzina jest dla niego wszystkim, więc w najważniejszych chwilach bliscy zawsze mu towarzyszą. On z kolei pojawia się na wydarzeniach, w których biorą udział jego dzieci, skupiając uwagę na sobie. Bardzo zależało mu, żeby zagrać z synem w jednej drużynie i to się udało, bo Bronny od tego sezonu też przywdziewa złoto-purpurowe barwy Lakers. Młodszy syn, Bryce, też gra w koszykówkę i właśnie wybrał uczelnię. Najmłodsza z familii jest 10-letnia Zhuri – ostatnio dumny tata wrzucał na Instagrama jej zdjęcia w stroju siatkarskim. Z Savannah Brinson, która dziś jest jego żoną, poznali się w liceum i od tego czasu są razem.
LeBron James. Wybraniec z okładki
Koszykarsko wyróżniał się już w podstawówce, gdzie z trójką przyjaciół tworzyli zgraną i silną ekipę, pożądaną przez każde liceum w Akron. Wybrali prywatną katolicką szkołę St. Vincent – St. Mary, do której uczęszczała głównie biała młodzież, dlatego początkowo LeBron był temu przeciwny. – Nie miałem wtedy ochoty zadawać się z białymi, bo tak mnie ukształtowało moje życie w getcie. Myślałem, że życzą nam jak najgorzej – wspominał. Dał się jednak namówić.