Informacja o jego odejściu najpierw zaczęła krążyć w internecie. Pierwsze podało ją Radio Kielce, ale trudno było uwierzyć. Jak to, Bertus Servaas rezygnuje? Przecież jeśli ktoś myślał o piłce ręcznej w Kielcach, to od razu przed oczami stawała mu uśmiechnięta twarz potężnie zbudowanego biznesmena holenderskiego pochodzenia.
Z każdą godziną źródeł, które zapewniały, że to jednak prawda, przybywało. Prezes nie odbierał telefonu, bo oficjalnie miał to ogłosić kibicom podczas spotkania na rynku, gdzie tradycyjnie wszyscy celebrowali mistrzostwo i sukces w Europie – tym razem drugi z kolei awans do finału Ligi Mistrzów.
Miały być podziękowania dla zawodników, sztabu i działaczy za to, że przetrwali bardzo trudny sezon. Miało być też pożegnanie dziennikarza Pawła Kotwicy, który zmarł podczas finału LM w Lanxess Arenie w Kolonii, a przez 30 lat pisał o piłce ręcznej w Kielcach.
Okazało się, że uroczystość będzie miała inny przebieg. Trzeba było jeszcze podziękować samemu prezesowi, któremu piłka ręczna w Kielcach zawdzięcza tak naprawdę istnienie i nie ma w tym cienia przesady, bo Servaas kilka razy ratował klub stojący nad przepaścią. Nikt nie oskarżał, że kapitan schodzi z okrętu przed czasem, bo każdy wiedział, że ostatnie lata były dla niego wyjątkowo trudne, a sam Servaas zapewnił, że zanim odda władzę i nawet udziały komuś innemu, to wszystko załatwi oraz zabezpieczy. Dostał owację za ponad 20 lat pracy na rzecz klubu i lokalnej społeczności. Teraz będzie mógł poświęcić więcej czasu rodzinie, o czym także mówił kibicom ze sceny.
Czytaj więcej
Latał przez 20 lat i uznał, że to już chyba wystarczy. Przeszedł na sportową emeryturę na swoich warunkach, czyli tak, jak postępował przez całą karierę. Nie kłaniał się okolicznościom, ale kiedy uznał, że trzeba, to szedł na ostre zwarcie. Także dzięki niemu polska siatkówka jest dzisiaj w takim, a nie innym miejscu – niemal na szczycie.