WWaszyngtonie odczuwano strach przed tym, jak mogą się skończyć październikowe wybory prezydenckie w Brazylii. W ostatnich tygodniach do swoich odpowiedników w największym kraju Ameryki Łacińskich dzwonili przedstawiciele Białego Domu i Pentagonu. Swoje obawy w rozmowie z doradcą Jaira Bolsonaro wyraził dyrektor CIA William Burns, a z szefem brazylijskiej dyplomacji Carlosem Francą kontaktowała się zastępczyni sekretarza stanu Victoria Nuland.
Amerykanie nie tylko obawiali się, że zwycięstwo tego, którego zwykło się nazywać „Trumpem tropików”, zakończy 36-letni okres wolności w czwartej co do wielkości demokracji świata, ale uruchomi dynamikę, która za dwa lata ponownie zaprowadzi do Białego Domu pierwowzór Bolsonaro: Donalda Trumpa.
Dla takich obaw dotychczasowy prezydent Brazylii dawał wiele powodów. Jeszcze w czasie pogrzebu Elżbiety II, 19 września, zdradził, że „jeśli otrzyma mniej niż 60 proc. poparcia, to znaczy, że system wyborczy szwankuje” (sondaże dawały mu wówczas mniej niż 40 proc. głosów, choć ostatecznie otrzymał ich 49,1 proc.). Przy innej okazji zapewniał, że „tylko Bóg może go usunąć ze stanowiska” i, nie mając żadnych na to dowodów, utrzymywał, że działający od 1996 r. bez zarzutu elektroniczny mechanizm liczenia głosów jest niewiarygodny. Nigdy też w kampanii nie zobowiązał się, że uzna niekorzystny dla siebie wynik wyborów.
–Jeśli przegra wybory, Bolsonaro będzie starał się wyprowadzić swoich zwolenników na ulice, w tym wielu uzbrojonych. Będzie liczył, że gdy dojdzie do zamieszek, armia zdecyduje się na interwencję. Wtedy los demokracji zależałby od postawy sił zbrojnych – zwierzał się we wrześniu „Plusowi Minusowi” Gerson Camarotti, jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy kraju związany z potentatem telewizyjnym Globo.
Otuchy administracji prezydenta Joe Bidena nie dodawały też liczne kontakty, jakie Bolsonaro utrzymywał z dawnymi współpracownikami Trumpa. – To jest nasz bohater – zapewnił Steve Bannon, doradca byłego prezydenta, który właśnie został skazany za udział w zamieszkach 6 stycznia 2020 r., mających na celu zablokowanie uznania zwycięstwa Joe Bidena. Z Jairem Bolsonaro spotykała się też Tucker Carlson, gwiazda Fox News i czołowa zwolenniczka konspiracyjnych teorii politycznych w USA.