Nic ich nie zatrzyma, nawet wolnopolska konkurencja, bo wolnopolacy – jak i szybkopolacy oraz Polacy o nieoznaczonej prędkości – zwykle się dzielą. Jako pismak, ale jednak flirtujący z radiem, z radością zauważyłem istnienie Radia Wolna Polska, a nawet kilku rozgłośni o tej skromnej nazwie. Najstarsi w tym gronie są chyba antyszczepionkowcy, najstarsi i jednocześnie bezradni jak ślepe kocięta. Mają to swoje internetowe Radio Wolna Polska zawieszone na serwisie dla boomerów, nikt poniżej siedemdziesiątki tam nie zagląda, a ci powyżej nie potrafią. Siedzą więc i plotą sami do siebie, że policyjni siepacze za brak maseczki niewinnych ludzi mandatami karzą. I to w Polsce, bo na świecie jeszcze gorzej było, o czym donosi Radio Wolna Polska z Australii, też srodze antyszczepionkowe. Nie ośmieliłbym się jednak nazwać tych dwóch Wolnych Polsk sojusznikami, bo to nigdy nie wiadomo, wszak renegaci czają się wszędzie.
Czytaj więcej
Niepodległość, to jasne, ale co jeszcze? Czego Polacy nie pozwoliliby sobie odebrać, o co by się bili i ryczeli jak ranny łoś? Jaka jest świętość narodowa, której tknąć nie można? To oczywiste – majówka, długi weekend, na tyle długi, że jak dobrze wypadnie, to i tydzień z hakiem balujemy. Nie po tośmy komunę obalali, by nam majowe święta odebrano, nie o taką Polskę walczyliśmy, Grażyna, wstaw karkówkę!
Nowsze i zupełnie do tamtych niepodobne jest twitterowe Radio Wolna Polska. Tu geneza nazwy jest prosta – Polska jest w niewoli, owszem, lecz nie o szprycę tu chodzi. Ojczyzna ledwie dyszy pod kaczym zaborem, dyktator najpierw zabrał nam demokrację, teraz wolność i niepodległość, a nie jest to jego ostatnie słowo, więc z ust uciemiężonego narodu wyrywa się wspólny okrzyk: „Opozycjo, wróć!”. Gdyby twórcy tej zacnej inicjatywy do kościoła chodzili, to by „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”, jak za komuny i okupacji śpiewali. No, ale w końcu okupacja jest, komuna zresztą też. Twitterowa inicjatywa organizuje więc swe konspiracyjne spotkania z politykami, ma swe otwarte i półotwarte grupy, walczy i do boju się zagrzewa.
Nie oni pierwsi, chciałoby się rzec, nie oni na to wpadli. Jako żywo to samo czynili ci, którzy nie o wolność i demokrację, a o Polskę walczyli. To oni przecież przez lata łkali pod tuskim zaborem, oni się w stronnictwa propolskie (kopyrajt bracia Karnowscy) organizowali, oni szaty rozdzierali i o końcu Polski bredzili. To wszystko już było, lecz rozumiem, że was boli bardziej. Bo to nie jest tylko – jak twierdzą wasi nieprzyjaciele – ból po odspawaniu od stołków, żal za utraconymi apanażami, słodkimi posadkami. Jasne, tego też szkoda, ale wielu z was niczego nie straciło, a ból jest. Chodzi o prestiż, uznanie. To się wam po prostu należało. Jesteście lepiej wykształceni, ładniej ubrani, obyci i światowi do tego stopnia, że podobno niektórzy z was mówią po francusku. Rzut oka na nich – łupież, braki w uzębieniu, niedoprasowane koszule, niewypielęgnowane, nieodwykłe od pługa dłonie, z którymi nie wiadomo, co zrobić, gdy stoją wbici w garnitury, nieforemne figury ich kobiet, żadnych manier, wyraz twarzy zdradzający nieustanne dolegliwości gastryczne.