Robert Mazurek: Sierp i milion młotów

Nie czytajcie tego. Nie czytajcie tego felietonu, jeśli nie wyżeraliście słodyczy i nie zwalaliście tego na dzieci. Jeśli nie oglądaliście głupich filmików na YouTubie. Jeśli nie napadaliście na lodówkę o północy i nie macie na sumieniu paru innych grzesznych „jeśli". Bo pisze te słowa człowiek, który musi przyznać się do wszystkich tych zawstydzających przyjemności oraz do jeszcze jednej. Oglądam durne seriale.

Publikacja: 15.04.2022 18:00

Robert Mazurek: Sierp i milion młotów

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Może nie weszło mi to w krew tak, jak Jackowi Bauerowi ratowanie Ameryki, ale jednak. A propos Jacka, to Ameryka okazała się dla niego zbyt mała, bo zdarzało mu się glob cały ratować i to regularnie, raz do roku, i nazywał to sezonem.

W sezonie piątym na ten przykład ratował prezydenta Rosji Jurija Suwarowa (z małżonką Anią). A przed kim? Ano przed terrorystami.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Lot aktywnego kota

W serialu ledwie napomknięto, że owi okropnicy to w istocie ludzie z niewymienionego z nazwy państwa okupowanego przez Rosję z jej uroczym przywódcą na czele. Możemy się tylko domyślać, że państwo jest muzułmańskie i walczy o swą niepodległość. Wypisz wymaluj Czeczenia.

To, co nienazwane w „24 godzinach", zostało nazwane wprost w hitowej „Sumie wszystkich strachów". To w niej liberalny prezydent Rosji, Zorkin, umiera w bardzo tajemniczych i podejrzanych okolicznościach na zawał. Zastępuje go twardogłowy Aleksander Nemerow i tylko agent Jack – tym razem Ryan, nie Bauer – wierzy, że to w istocie poczciwy Sasza, który wraz ze swym przyjacielem, kagebistą Anatolijem, musi udawać twardogłowego. Sympatyczny prezydent Sasza najpierw przekonuje Amerykanów, by nie mieszali się do rosyjskiej wojny w Czeczenii a potem przyznaje się do użycia w niej broni chemicznej. Sytuacja eskaluje i gdyby nie agent Ryan, nie pisałbym tych słów do państwa, bo byśmy już dawno byli po nuklearnej zagładzie.

To, co nienazwane w „24 godzinach", zostało nazwane wprost w hitowej „Sumie wszystkich strachów". To w niej liberalny prezydent Rosji, Zorkin, umiera w bardzo tajemniczych i podejrzanych okolicznościach na zawał. Zastępuje go twardogłowy Aleksander Nemerow i tylko agent Jack – tym razem Ryan, nie Bauer – wierzy, że to w istocie poczciwy Sasza, który wraz ze swym przyjacielem, kagebistą Anatolijem, musi udawać twardogłowego.

Co łączy te dwa filmy? Ano to, że rosyjski prezydent jest w nich bohaterem jednoznacznie pozytywnym, ba, w „24 godzinach" nawet sympatyczniejszym niż amerykański prezydent Logan – chwiejny, histeryczny karierowicz. To zresztą nic nowego, bo od upadku komunizmu Rosja zawsze jest pozytywnym zbiorowym bohaterem, a jej prezydenci to szczerzy demokraci, sympatyczni, miłujący pokój ludzie, tacy sami jak my, jeśli nie fajniejsi. Amerykańscy agenci, Bauer, Ryan podobnie jak brytyjski Bond muszą więc walczyć z nacjonalistycznymi, skorumpowanymi generałami, którym marzy się wbicie klina między Moskwę a Zachód. To oni, broń Boże, nie lokatorzy Kremla, są etatowymi schwarzcharakterami Hollywoodu. Po „Polowaniu na »Czerwony Październik«" bodaj nikt nie ośmielił się złamać tej zasady.

Opiewano więc kremlowskich satrapów i to nawet zdrowo po tym, jak Putin utopił prawdziwą, nie filmową, Czeczenię w morzu krwi. Żadną cezurą nie była też Gruzja, bo w końcu kto by przeszkadzał Moskwie w zaspokojeniu apetytu? Nie robiło tego kino, nie robili zachodni politycy i nie robili tego tym bardziej zachodni celebryci. Steven Stefanowicz Seagal znany z bycia patologicznym mitomanem („Szkoliłem agentów CIA, sztuk walki uczył mnie twórca aikido, władam wieloma językami") i megalomanem („Chciałbym przejść do historii jako wielki pisarz i aktor, a nie tylko jako symbol seksu") pokochał Putina do tego stopnia, że w 2017 roku przyjął rosyjskie obywatelstwo. Ani międzynarodowe (Gruzja, Ukraina, Syria), ani krajowe (Politkowska, Niemcow) wyczyny jego idola nie przeszkodziły mu w wyznawaniu miłości podczas 70. urodzin Władimira Władimirowicza. Jego francuski odpowiednik, z talentem równym wadze, Gerard Renardowicz Depardieu, też owym uczuciem zapałał i też dał się wciągnąć w wir rosyjskiej propagandy. Dziś obaj potępiają wojnę, ale w żadnym wypadku nie kremlowskiego zbira. Zresztą czemu mieliby, skoro dla Seagala prawdziwym winowajcą masakr w Buczy jest „podmiot zewnętrzny, który wydaje ogromne sumy na propagandę, aby sprowokować oba kraje".

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Dbajmy o kompot

Powiecie państwo, że kanalie? Zgoda. Że idioci? Zgoda, choć tu doprecyzować trzeba, iż to idioci pożyteczni. Towarzysz Stalin kochał kino, towarzysz Lenin miał je rzekomo nazywać najważniejszą ze sztuk, ale to ich następcy do perfekcji opanowali korumpowanie zachodnich elit. Jakby się bliżej temu przyjrzeć, to trzeba by uznać, iż Polska rzeczywiście jest dla Rosji Zachodem.

Może nie weszło mi to w krew tak, jak Jackowi Bauerowi ratowanie Ameryki, ale jednak. A propos Jacka, to Ameryka okazała się dla niego zbyt mała, bo zdarzało mu się glob cały ratować i to regularnie, raz do roku, i nazywał to sezonem.

W sezonie piątym na ten przykład ratował prezydenta Rosji Jurija Suwarowa (z małżonką Anią). A przed kim? Ano przed terrorystami.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS