Zaliczam się do obu zbiorów: sceptycznych cyników i cynicznych sceptyków. Do referendum wszyscy spekulowali, raczej w ciemno, jak Brytyjczycy zagłosują. Politycy i komentatorzy już dawno powinni się nauczyć, że prognozowanie bardziej przypomina stawianie na konia w wyścigach niż poważną debatę. Zwłaszcza że zazwyczaj pamiętamy tych, którzy się pomylili, a nie tych którzy mieli rację.
Brytyjscy politycy wypowiadali się za lub przeciw, ale w sposób, który raczej odnosił się do polityki wewnętrznej niż do konsekwencji tego, jak dotąd przez nikogo niewypróbowanego, kroku. Czołowi politycy walczyli bardziej o władzę w swojej partii i o wygraną w następnych wyborach niż o stosunki z Unią Europejską. Dziś wygląda na to, że przegrał nie tylko premier David Cameron, ale być może też konkurujący z nim konserwatysta Alexander Boris de Pfeffel Johnson i szef Partii Pracy Jeremy Corbyn.