Późniejsza agresja Rosji na wschodzie Ukrainy, otwarta interwencja po stronie Baszara Asada w Syrii, rzucenie, w sposób jeszcze niedokładnie znany, Turcji na kolana – czyli zachwianie dotychczasowym rozkładem sił na Bliskim Wschodzie – wydają się dużo ważniejsze od nielegalnej, wbrew wszystkim prawom i umowom międzynarodowym, aneksji Krymu.
Tak jednak nie jest. Od Krymu się zaczęło i Krymem musi się zakończyć. Po aneksji wydarzenia potoczyły się wedle starej imperialnej, sowieckiej tradycji. Najpierw jeden podbój, potem następny i już nie wiadomo, gdzie i przeciwko czemu protestować. W czasach nowożytnych wojska bolszewickie dokonały aneksji trzech niepodległych państw kaukaskich: Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii, prawie całej Azji Środkowej, trzech niepodległych państw bałtyckich, części Rumunii, Polski i Niemiec. I pewnie jeszcze coś przeoczyłam. Jeśli jednak Rosja wycofa się z Syrii i ze wschodniej Ukrainy, to ciągle pozostanie problem nielegalnej aneksji Krymu.