Z jaką się spotkał reakcją?
To był na razie tylko balon próbny. Uzyskawszy obietnicę otwarcia drugiego frontu, Stalin już 26 maja 1942 roku podpisał z Brytyjczykami umowę o współpracy po wojnie bez odniesień do kwestii granic; na jego postawę być może wpłynęło wspomniane spotkanie Mołotowa z de Gaulle'em dwa dni wcześniej. Mogło mu dać pewność, że w sprawie granic ma tajnego i rosnącego w siłę sojusznika. W każdym razie w telegramie do Rogera Garreau z 21 czerwca de Gaulle pisze: „istnienie niezależnego narodu polskiego jest naszym zdaniem możliwe tylko w sojuszu z Rosją. Bardzo chcemy, aby do tego porozumienia doszło, i nie zamierzamy mieszać się w spory, jakie mogłyby się zrodzić między oboma krajami. Jesteśmy natomiast gotowi wesprzeć w największy możliwy sposób pretensje terytorialne, jakie Polska mogłaby wysunąć wobec Niemiec, tak dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa wojskowego, jak i podnosząc argumenty gospodarcze. Z naszej strony widzielibyśmy same korzyści z tego, że Polska otrzyma Prusy Wschodnie i taką część Śląska, jaką uznałaby za niezbędną dla podtrzymania swojego przemysłu. To samo mówimy tu polskiemu rządowi, który zresztą ma pewną skłonność do sprzeciwiania się naszym stosunkom z Rosją sowiecką".
Władysław Sikorski coś podejrzewał?
De Gaulle twierdzi, że z Sikorskim utrzymywał „regularne relacje". Jednak między nimi panował chłód. Polak ostrzegał Francuza przed ryzykowną polityką wobec Sowietów i zarzucał mu, że nie broni w wystarczającym stopniu sprawy polskiej. Nie uzyskał jednak zapewnień, na jakie liczył, a nawet de Gaulle „odmówił mu poparcia postulatów Polski na wschodzie".
Sikorski zdecydował się więc na poważny krok: na jego polecenie gen. Franciszek Kleeberg, dowódca polskiego ruchu oporu we Francji, odwiedził potajemnie we wrześniu 1942 roku gen. Girauda i oddał mu do dyspozycji siły, którymi dowodził. Trudno nie rozumieć Sikorskiego skoro w kwestii polskiej de Gaulle radykalnie różnił się od Anglosasów. Wspierał propozycję Stalina przyznania Polsce terenów na Zachodzie, ale nie za darmo, tylko jako rekompensaty za zabrane jej tereny na wschodzie. A zapowiadając, że „nie będzie się mieszał w spory, które mogłyby powstać między oboma krajami", pozostawiał Polskę samą wobec rosyjskiego olbrzyma. Zerwał w ten sposób sojusz francusko-polski, do którego sam się przyczynił, gdy w 1920 roku brał udział w obronie Warszawy. Złamał także poufny protokół podpisany 27 października 1941 roku między Wolną Francją i polskim rządem emigracyjnym w Londynie, który zakładał, że „obie strony udzielają sobie nawzajem jak najbardziej skutecznego wsparcia dla odbudowy wielkości Francji i Polski". No i wreszcie, co oznaczało sformułowanie: „istnienie niezależnego narodu polskiego jest naszym zdaniem możliwe tylko w porozumieniu z Rosją"? Czy niezależność Belgii lub Szwajcarii też miała się opierać na zgodzie Francji?
De Gaulle brał pod uwagę obiekcje Sikorskiego?
Nie, rozwijał relacje z Moskwą. 6 czerwca 1942 roku pytał Aleksandra Bogomołowa, czy rząd sowiecki byłby gotowy przyjąć jego i jego siły na swoim terytorium w razie zerwania z Anglosasami. Pod koniec sierpnia rozmawiał w Bejrucie z płk. Iwanem Awalowem, rezydentem NKWD w Teheranie. We wrześniu, za pośrednictwem wysokiej rangi oficera NKWD Kirila Nowikowa, Stalin przekazał de Gaulle'owi zgodę, by sam opracował formułę noty dyplomatycznej o uznaniu przez Moskwę walczącej Francji. A 4 grudnia, miesiąc po lądowaniu Amerykanów w Afryce Północnej, de Gaulle mówił ambasadorowi Majskiemu: „mam nadzieję, że Rosjanie będą w Berlinie przed Amerykanami".
Mówimy o generale, który jak mało kto znał realia Europy Środkowej i wiedział, że taka formuła oznacza nie tylko uznanie zdobyczy stalinowskich z lat 1939–1941, ale także zajęcie Europy Środkowej i, jak to później ujmie, „sowieckie czołgi" w odległości dwóch etapów Tour de France od francuskich granic. Deklaracja padła zresztą wtedy, gdy Sikorski szukał w Waszyngtonie poparcia Roosevelta dla sprawy polskiej i, jak pisał były ambasador Francji w Warszawie Pierre Buhler, chciał także „obronić plan lądowania na Bałkanach, opcję, która w najlepszym stopniu zagwarantuje wyzwolenie przez zachodnich aliantów Polski".
Moskwa uznała, że de Gaulle dał jej wolną rękę w Europie Środkowej?
Tego nie wiemy. Ale cztery dni później, 8 grudnia 1942 r., numer dwa w Francuskiej Partii Komunistycznej Jacques Duclos otrzymał z Moskwy telegram: „biorąc pod uwagę nową sytuację, uważamy za niezbędne, abyście mieli przedstawiciela w Londynie u boku de Gaulle'a".
Co na to gen. Giraud?
Po ucieczce z cytadeli Königstein ukrywał się we Francji, ale nawiązał kontakt z szefem wywiadu amerykańskiego w Szwajcarii Allenem Dullersem. To doprowadziło w sierpniu 1942 roku do jego porozumienia z Rooseveltem, w którym ustalono, że obejmie dowództwo nad siłami francuskimi niezależnie od miejsca ich pobytu. Giraud, głęboko wierzący, konserwatywny katolik, przed wybuchem wojny naraził się rządom Frontu Ludowego ostrą krytyką komunizmu. Na konferencji w Casablance 17 stycznia 1943 roku przedstawił swój plan wyzwolenia Afryki, lądowania we Włoszech i dotarcia do Niemiec przez dolinę Dunaju. „Izolujemy Bałkany po prawej, Francję po lewej i wyprzedzamy Rosjan w Wiedniu, co jest nie do pogardzenia" – przewidywał. A Wiedeń to klucz do Berlina. Churchill był oczywiście zachwycony, ale dla Stalina Giraud stał się wrogiem.
Jak było z wprowadzeniem tego planu w życie?
W grudniu 1942 roku Giraud przygotował ofensywę na Korsykę, nawiązał też kontakt z Dragoliubem Mihailoviciem, przywódcą serbskiego ruchu oporu. Wobec katastrofy lądowania w Dieppe 19 sierpnia 1942 roku w Casablance zapadła decyzja o lądowaniu na Sycylii. Roosevelt tłumaczył swemu synowi Elliottowi: „aby wygrać wojnę, musimy wspierać trudne porozumienie z jednym sojusznikiem kosztem drugiego. Musieliśmy zaakceptować strategiczny kompromis, który z pewnością obrazi Rosjan, ale w taki sposób, aby móc później narzucić inny, który tym razem obrazi Brytyjczyków". I faktycznie obie koncepcje, Girauda i de Gaulle'a, rozwijały się równolegle.
W miarę jak zaangażowanie amerykańskich wojsk na froncie europejskich rosło, Roosevelt chciał przejąć dowodzenie nad siłami alianckimi. A Stalin robił, co mógł, aby rozbić koalicję tych, którzy, jak mówił Churchill, uważają, że „półwysep włoski i bałkański tworzą wojskowo i politycznie całość". Zbliżał się więc moment rozstrzygający. Co prawda 3 czerwca 1943 roku w Algierze de Gaulle i Giraud wspólnie utworzyli Francuski Komitet Wyzwolenia Narodowego (CFLN), jednak już 16 czerwca Kreml sygnalizował de Gaulle'owi, że wspiera jego, a nie Girauda. Cztery dni później Kreml ostrzegł, że uzna CFLN wyłącznie po eliminacji tego drugiego. 7 sierpnia Moskwa tłumaczyła delegatowi Wolnej Francji przy ZSRR powody takiego stanowiska: „kapitulacja Włoch pociągnęłaby upadek ich krajów satelickich i zajęcie zimą Bałkanów" tak, że „wiosną 1944 roku alianci byliby gotowi do inwazji Niemiec poprzez Austrię, podczas gdy armia niemiecka i Armia Czerwona nadal walczyłyby na terenie Polski".
W odpowiedzi de Gaulle zapewnił Stalina, że „Rosjanie nie powinni żywić obaw, iż pójdzie na kompromis z Giraudem za cenę storpedowania relacji francusko-sowieckich, bo dla niego przyjaźń sowiecko-francuska jest niewzruszona". I faktycznie, 11 listopada 1943 roku Giraud został podporządkowany ministrowi wojny Andrému Le Troquerowi, który na Kongresie Partii Socjalistycznej w Tours okazał się rzecznikiem tez Lenina. De Gaulle staje się jedynym przywódcą CFLN. Równocześnie Stalinowi udało się zdyskredytować Michailovicia w oczach Churchilla, oskarżając go o współpracę z Niemcami. Do tego doszła 4 lipca śmierć Sikorskiego: wszyscy, którzy sprzeciwiali się planom rosyjskiego przywódcy, zostali wyeliminowani na przestrzeni czterech miesięcy.
To rozstrzygnęło o porażce planu ofensywy na Bałkanach?
Na konferencji w Teheranie 28 listopada 1943 roku Stalin triumfował. Armia Czerwona kończyła wyzwalanie Związku Radzieckiego. Kreml robił wszystko, aby zachodni alianci nie przeszkadzali mu w dalszym podboju. Najwyraźniej skutecznie, skoro Roosevelt zwierzał się synowi: „Churchill obawia się, że Rosjanie staną się niezwykle silni. Pozostaje pytanie, czy to źle". Opuszczony przez amerykańskiego prezydenta Churchill był zagubiony. Desant w Normandii w maju 1944 roku został potwierdzony, a dowodzenie siłami aliantów objął amerykański generał Dwight Eisenhower. Roosevelt był też gotów pójść na rękę Stalinowi w sprawie polskich granic, tyle że dopiero po wyborach z listopadzie 1944 roku, żeby nie stracić głosów Polonii w Stanach.
To już koniec?
Stary, brytyjski lew był osłabiony, ale nie dawał za wygraną. 7 grudnia 1943 roku Churchill spotkał się w Kairze z przywódcami Turcji, chciał ich wciągnąć do kampanii przeciw Niemcom. „To jedyny sposób na opóźnienie Overlord (kryptonim operacji lądowania w Normandii – red.), jedyna szansa na dotarcie do Wiednia przed tymi rosyjskimi bandytami" – zwierzał się swojemu lekarzowi. Ale de Gaulle też nie tracił czasu. Równolegle do przygotowań do desantu w Normandii zawarł umowę z Anglosasami o lądowaniu w Prowansji. Operację tę odłożono jednak do 10 lipca 1944 r., cztery tygodnie po Overlord. To dodało skrzydeł Giraudowi i Brooke'owi, którzy z tym większą werwą forsowali strategię dunajską. Kampania włoska przyspieszyła, podczas gdy desant w Prowansji raz jeszcze przesunięto, na 15 sierpnia.
To otwierało drogę do uderzenia na Bałkany?
Tak, gdyby nie de Gaulle. 4 kwietnia 1944 roku zrobił krok ostateczny: w środku wojny zniósł stanowisko naczelnego wodza, ostatecznie pozbawiając Girauda władzy. Oficjalnie dlatego, że Eisenhower kierował wszystkimi siłami aliantów. Jednocześnie do francuskiego rządu tymczasowego weszło dwóch komunistów. Moskwa była zachwycona. Ale wydarzenia nie sprzyjały de Gaulle'owi. Rzym został zdobyty 4 czerwca, dwa dni przed lądowaniem w Normandii. Podczas gdy na północy Francji alianci napotykali silny opór, we Włoszech Niemcy nie byli zdolni do kontrataku, mieli cztery razy mniej żołnierzy. Churchill wydał polskiemu 2. korpusowi rozkaz przejęcia Ankony na wybrzeżu Adriatyku, która miała się stać bazą do uderzenia na Lombardię.
Co na to de Gaulle?
Pisał o tym we wspomnieniach: „choć zdawałem sobie sprawę z atutów koncepcji Churchilla, nie przyłączyłem się do niej". Jego priorytetem była Francja: „jaki ustrój wyłoniłby się z chaosu wyzwolenia, jeśli nasza armia znajdowałaby się wówczas w Austrii lub na Węgrzech i nie mogłaby dołączyć do sił ruchu oporu w kraju?". Nie poprzestał na słowach – wycofał francuskie siły z frontu włoskiego. „To rzadkość w historii, aby dowództwo z zimną krwią zaniechało wykorzystania zwycięstwa" – pisał z goryczą gen. Alphonse Juin. Cztery dywizje (100 tys. ludzi) trafiły do Afryki Północnej, aby 15 sierpnia wziąć udział w desancie w Prowansji. „Zasługa lądowania w Prowansji powinna być przypisywana marszałkowi Stalinowi" – zwierzał się Roosevelt Churchillowi, przyznając, że to Kreml poprowadził całą grę. Ku nieszczęściu Europy.
Co z komunistami we Francji?
Ich wpływy były po wojnie znacznie większe, niż chciał generał. W listopadzie 1944 roku wybuchły ogromne manifestacje. Sytuacja wymknęła się de Gaulle'owi z rąk. Aby odzyskać nad nią kontrolę, pojechał 2 grudnia do Moskwy. Stalin polecił szefowi FPK Maurice'owi Thorezowi uspokoić nastroje, ale za cenę „uregulowania" sprawy polskiej. Wedle wersji sowieckiej de Gaulle zapewnił Stalina: „dla mnie Odra powinna być granicą Niemiec, a dalej na południe ma biec wzdłuż Nysy, a więc na zachód od Odry". Dwa dni później dodał: „sądzę, że takie rozstrzygnięcie wykluczy możliwość porozumienia między Niemcami i Polską". A więc wpychał Warszawę w trwały sojusz z Moskwą.
Stalinowi to nie wystarczało. „Polski rząd na wychodźstwie bawi się w ministrów, podczas gdy w Lublinie robią całą robotę. Dlatego ZSRR nawiązał dobre relacje z Komitetem Lubelskim. Sądzimy, że Francja zrozumie lepiej to stanowisko niż Anglia i Ameryka, choć i one w końcu to zrozumieją" – mówił. De Gaulle nie chciał się tu zbytnio angażować, ale Stalin nie ustępował. 7 grudnia Mołotow podnosił możliwość zawarcia „paktu trzech" z udziałem Anglii. „To mogłoby uczynić porozumienie francusko-sowieckie zbędnym" – podkreślał. De Gaulle był zaniepokojony. 8 grudnia Stalin zapowiedział, że jest gotów porzucić ideę „paktu trzech", o ile de Gaulle zrobi więcej w sprawie polskiej. Ten poszedł na ustępstwa i zapewnił: „rząd francuski wyśle delegata do Lublina i przyjmie stamtąd przedstawiciela, o ile nie będzie to miało charakteru misji dyplomatycznej".
Po podpisaniu 10 grudnia traktatu francusko-sowieckiego 28 grudnia nastąpiła wymiana przedstawicieli. W ten sposób Komitet Lubelski de facto uzyskał po raz pierwszy uznanie z zagranicy. I gdy w lutym 1945 roku w Jałcie Churchill będzie narzekał, że nie ma informacji o sytuacji w Polsce, Stalin mu szepnie do ucha: „De Gaulle ma przedstawiciela w Lublinie, nie może pan pójść w jego ślady?".
Pozostaje postawić kropkę na „i". 16 marca na miejsce Christiana Foucheta de Gaulle wysłał na ambasadora do Warszawy przyjaznego Sowietom Garreau. Gdy 8 maja Niemcy skapitulowali, przesłał Stalinowi telegram wyrażający „wdzięczność całej Europy", a 29 czerwca 1945 r. oficjalnie uznał Komitet Lubelski.
Henri-Christian Giraud – historyk, wnuk generała Henriego Girauda, głównego rywala Charles'a de Gaulle'a w staraniach o przejęcia dowództwa nad siłami Wolnej Francji podczas II wojny światowej. Właśnie ukazało się nowe, uzupełnione materiałami z rosyjskich archiwów wydanie jego monumentalnej (ponad tysiąc stron) książki „De Gaulle i komuniści", efekt ponad dziesięciu lat pracy naukowej. Giraud, który przez wiele lat kierował weekendowym wydaniem głównego francuskiego dziennika „Le Figaro", tak odpowiada na pytanie „Plusa Minusa" o niechęć do de Gaulle'a: „Proszę tylko o ocenę mojej pracy na podstawie przedstawianych dowodów. A jest ich wiele i od 30 lat nie są przez nikogo podważane. Dlaczego? Bo moja opowieść zawsze wychodzi od relacji samych osobistości gaullistowskich".