Za brudną szybą pustej stróżówki odbita kartka na ksero, że to teren ambasady Federacji Rosyjskiej i znajduje się pod stałą obserwacją specjalnego oddziału policji. Jest tylko domofon z kolejną kamerą. Dzwonię i mówię przy furcie, że ja do Club 100, ale człowiek po drugiej stronie, z wyraźnym rosyjskim akcentem, przerywa niezbyt uprzejmie, że to teren Federacji Rosyjskiej i wstęp wzbroniony, a tak w ogóle – koniec rozmowy.

Na bramce jest informacja o Club 100: czynny w godzinach 18–24, w weekend godzinę dłużej, zaprasza na rosyjski bilard, rosyjskie napoje i rosyjskie zakąski. Bo blok przy Sobieskiego 100 wygląda na martwy, ale tętni w nim życie. Właśnie dzięki Club 100, inaczej mówiąc – Sotce. Powstała siedem, osiem lat temu, z punktu widzenia polskiego prawa nielegalnie, więc daty ustalić nie sposób. Na dziedzińcu stały wtedy nawet kawiarniane parasole, ale zniknęły, choć latem goście i tak wylewają się z wnętrza klubu. Za kołnierz – nigdy. W końcu to miejsce dla prawdziwych Rosjan. Do Sotki można wejść z polecenia, najlepiej kogoś z ambasady lub stałego bywalca, ewentualnie wystarczy rosyjski paszport okazany przy bramie – bo sama znajomość języka wejścia nie gwarantuje. Dlatego miejsce obrosło legendą. Kto tam nie był, niczego nie widział. Czy rzeczywiście kałasznikowy leżą na stołach, a wódkę pije się szklankami?

Proste pytanie: czy klub ma koncesję na alkohol? - pytam w urzędzie dzielnicy Mokotów, na której terenie leży feralny adres. Pytaniem przerzucają się naczelnik, szef wydziału i rzecznik. Ostateczna wykładnia: nie zostały wydane żadne zezwolenia na sprzedaż czy też podawanie napojów alkoholowych pod adresem Sobieskiego 100. Zresztą w Centralnej Ewidencji i Informacji nie figuruje tam żaden podmiot prowadzący działalność gospodarczą. Co więcej: Urząd Dzielnicy potraktował pytanie jako donos i wszczął postępowanie wyjaśniające, a jednocześnie skierował pismo do straży miejskiej „w celu podjęcia stosownych działań dotyczących sprzedaży alkoholu w ww. placówce", jak pisze Teresa Rosłoń, naczelnik Wydział Promocji i Komunikacji Społecznej. Jakby dzielnica dopiero teraz dowiedziała się o spornej nieruchomości i zakazanej działalności!

Cały tekst w Plusie Minusie